28.02.2009 - Ruch Chorzów - Górnik Zabrze 0:1

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
28 lutego 2009 (sobota), godzina 16:00
Ekstraklasa 2008/09, 18. kolejka
Ruch Chorzów 0:1 (0:0) Górnik Zabrze Chorzów, Stadion Śląski
Sędzia: Hubert Siejewicz (Białystok)
Widzów: 40 000
Czas gry: 94 min. (45+49)
HerbRuchChorzow.gif Herb.gif
0:1 Banaś 47 w
Sadlok 85 (F), Baláž 90 (F) Yellow card.gif Banaś 60 (F), Bonin 73 (NS), 78 (F)
Red card.gif Bonin 78 (druga żółta)
(1-4-4-2)
Krzysztof Pilarz 6
Wojciech Grzyb 5
Krzysztof Nykiel 5
Maciej Sadlok 6
Ariel Jakubowski 6 (82 Ireneusz Adamski n.)
Marcin Nowacki 5 (58 Artur Sobiech 3)
Tomasz Brzyski 6
Grzegorz Baran 5
Pavol Baláž 7
Martin Fabuš 6
Remigiusz Jezierski 5 (82 Łukasz Janoszka n.)
SKŁADY (1-4-5-1)
Sebastian Nowak 6
Grzegorz Bonin 0
Adam Banaś 7
Michał Pazdan 7
Mariusz Magiera 5
Damian Gorawski 6
Mariusz Przybylski 6
Paweł Strąk 6
Dariusz Kołodziej 6 (77 Adam Danch n.)
Przemysław Pitry 6 (82 Mariusz Gancarczyk n.)
Robert Szczot 7 (90 Marius Kižys n.)
Trener: Bogusław Pietrzak Trener: Henryk Kasperczak

Dodatkowe informacje

  • Spotkanie ligowe z Ruchem nr 92 (derby nr 117).
  • Spotkanie ocenione na 3 gwiazdki według Sportu (obok piłkarzy noty według tegoż dziennika).
  • Mecz zobaczyło ok. 9 000 sympatyków Górnika.

Relacja

Adam Banaś strzela bramkę na wagę 3 punktów. (Łukasz Laskowski [w:] „Sport” nr 51 z dnia 02.03.2009, s. 3)
Bilet meczowy.
Błąd przy generowaniu miniatury: Brak pliku
Program meczowy.

Podobnie jak rok temu, rewanżowe derby rozegrano na inaugurację piłkarskiego roku na Stadionie Śląskim i kolejny raz było to wspaniałe, niezapomniane widowisko…

W zasadzie już od ostatniego ligowego meczu w 2008 roku nie tylko kibice, ale także wszyscy piłkarze i działacze mówili już tylko o derbach, temat ten praktycznie codziennie był obecny w mediach, a im bliżej meczu, tym atmosfera była coraz gorętsza, tym większe było podekscytowanie i wyczekiwanie. Tymczasem do ostatniej chwili spotkanie było zagrożone z powodu… zalegającego i wciąż padającego śniegu. Murawa przygotowana została przez stadion, ale już za trybuny odpowiadał chorzowski klub. Ruch zakupił pięćset łopat, mnóstwo soli i piasku. Odśnieżać pomagali nawet kibice niebieskich, którzy przyszli na Śląski tradycyjnie ćwiczyć doping. Do walki z żywiołem wynajęto również 120-osobową ekipę, która dzień w dzień pracowała na Stadionie Śląskim. Była to jednak syzyfowa praca. Pojawiały się nawet nieśmiałe sygnały, aby mecz przełożyć na inny termin, ale Ekstraklasa SA mówiła krótko i konkretnie, że spotkanie musi się odbyć.

Wiele problemów sprawiła również kwestia podziału biletów między kibiców Górnika i Ruchu. Najpierw sympatycy trójkolorowych przeciwstawili się ich cenie, dwa razy wyższej od tych przeznaczonych dla Ruchu. Zasugerowali również, że 7500 wejściówek to za mało jak na ich potrzeby. Zabrzanie nie chcieli pogodzić się również z dodatkową opłatą 5 zł za przewóz kibiców z dworca PKP na stadion.

Górnik odrzucał kolejne propozycje kompromisu, ale po długich negocjacjach udało się takowy uzyskać: Ruch sprzedał kibicom Górnika 7500 biletów za 20 zł, a koszty organizacji przewozu zabrzańskich fanów na Stadion Śląski wzięły na siebie władze klubu z Roosevelta. Podobnie jak rok temu, kibice zabrzan, którym nie udało się zdobyć biletu, kupowali w sprzedaży internetowej wejściówki przeznaczone dla gospodarzy. Po wpisaniu się na odpowiednią listę mogli jednak zasiąść na trybunach gości. Przygotowano dla nich dodatkowy sektor na 700 miejsc.

Na dzień przed meczem piłkarze Górnika wyjechali na krótkie zgrupowanie. Wszyscy byli zdrowi, nikt nie narzekał już na urazy, bo do zdrowia powrócił Sebastian Nowak, który w poniedziałek poprzedzający mecz został wybrany kapitanem Górnika. Zimą w Zabrzu bez większego żalu pożegnano się z ponad dziesięcioma zawodnika, między innymi z Tomaszem Hajto i Jerzy Brzęczkiem. Ofensywa transferowa pozwoliła jednak na sprowadzenie Roberta Szczota, Damiana Gorawskiego (który po kilku latach przerwy wrócił do Polski i od razu trafił na mecz z klubem, w którym spędził wiele lat swojej kariery i w barwach którego debiutował w lidze), Adama Banasia, Mariusza Przybylskiego i Pawła Strąka. Nikt o spadku nie dopuszczał myśli, wszyscy liczyli, że zmiany okażą się trafne. Z kolei w obozie Ruchu atmosfera przed derbami była wyśmienita, niemniej nikt absolutnie nie lekceważył rywali zza miedzy. Dwa dni przed meczem niebiescy odbyli trening na arenie spotkania, a w piątek udali się na zgrupowanie. Brak transferów u chorzowian paradoksalnie mogło tylko jeszcze bardziej scementować skład. Odszedł jedynie Maciej Scherfchen. Marcin Zając nie mógł wystąpić z powodu kontuzji.

Górnik wziął rewanż za przegrane derby sprzed roku. Mecz tak fascynujący nie był, ale Górnik o jednego gola był lepszy i opuścił ostatnie miejsce w tabeli. Prorokiem okazał się więc Remigiusz Jezierski, napastnik Ruchu, który przed meczem powiedział: - Jeżeli któryś zespół strzeli pierwszego gola to jego waga na przebiegu meczu będzie ogromna. Miał rację, choć pewnie myślał o bramce strzelonej przez niebieskich. Nie tym razem. Ruch swoje okazje bramkowe miał, czasami zabrakło szczęścia, częściej pomysłu i umiejętności. Generalnie nie był to ten zespół z marca 2008 roku, który z ogromną determinacją walczył o każdy metr boiska, nie dając wtedy Górnikowi nawet okazji, by ten rozwinął skrzydła.

Ruch zaczął nieźle. Pierwszy zaatakował, oddał strzał na bramkę bardzo pewnego Sebastiana Nowaka. Przewaga trwała jednak tylko do 10 minuty, kiedy to Górnik zaczął częściej utrzymywać się przy piłce, grał coraz większym pressingiem, jednak miał ogromny problem skonstruować akcję pod bramką Pilarza. Mnóstwo „wiatru” robił w przodzie Robert Szczot, bardziej jednak pierwszy obrońca Górnika niż rasowy napastnik. Okazje? Nie było ich przed przerwą wiele. Pierwszą miał Przemysław Pitry po rzucie wolnym wykonywanym przez Kołodzieja. Ruch dwa razy zresztą w ciągu jednej minuty, naprawdę poważnie zagroził bramce Nowaka. Najpierw głową strzelał Martin Fabuš, a po chwili – po dośrodkowaniu z rzutu wolnego – Wojciech Grzyb. Nowak dwa razy był bezbłędny. Grzyb zagrał na prawej obronie i dwa razy wprowadził Ruch na wielką minę. W 30 minucie podał piłkę Pitremu, który po chwili był sam na sam z Pilarzem. Strzelił chyba zbyt szybko, ale też bramkarz Ruchu wykazał się ogromnym wyczuciem i wybił piłkę na róg. To była najlepsza okazja pierwszej części meczu, po której obie drużyny nie schodziły do szatni zadowolone.

W przerwie katowicki „Sport” wspólnie z firmą Basset uhonorował zegarkami gwiazdy obu klubów sprzed lat: Edwarda Hermana z Ruchu i Jana Banasia z Górnika. W drugiej połowie Banaś, ale Adam strzelił gola. Obaj panowie nie są spokrewnieni, ale jak mówił po meczu Adam, „nazwisko zobowiązuje…”. Zmian po przerwie nie było. Trenerzy uznali, że po 45-minutowym przetarciu teraz zacznie się prawdziwe granie. Bogusław Pietrzak nie przewidział pewnie, że po 100 sekundach trzeba będzie odrabiać straty. Faulowany był Kołodziej, dokładnie 23 metry od bramki Pilarza. Z jednej strony piłki stanął Damian Gorawski, który grał bardzo przyzwoitą piłkę i mocno został obrzucony przez kibiców Ruchu śnieżkami, a po drugiej Kołodziej. – Powiedziałem, że to moja pozycja i strzelę. – przyznał Adam Banaś, który debiutował w barwach Górnika. Strzelił mocno po ziemi, znalazł lukę w murze i eksplodowały radością sektory gości. Ruch powinien rzucić się do ataku, odrabiać straty, ale… nic z tego. Górnik przez kolejnych 20 minut grał piłkę świetnie poukładaną, daleko od własnej bramki. Jego gracze byli szybsi, bardziej zdecydowani, praktycznie nie dopuścili Ruchu pod pole karne Nowaka. Po akcji Pitrego (grał na lewej pomocy, minął trzech rywali), Szczot wystawił idealnie piłkę Gorawskiemu. Ten zamiast strzelić mocno w światło bramki praktycznie podał piłkę Pilarzowi. Generalnie jednak teraz dopiero zaczęły się derby. W grze obu drużyn w końcu był „nerw”, ostrzejsza, ale nie brutalna stała się gra. Ruch miał swoje 10 minut (między 65, a 75). W końcu udało się opanować środek pola i zepchnąć zabrzan do defensywy. Trzy razy, choć nie oddali chorzowianie celnego strzału, szczęście było bardzo blisko. Obrońcy Górnika desperacko blokowali swoimi ciałami strzały gospodarzy, raz centymetrów brakło, by dwóch graczy Ruchu sięgnęło piłki. Najgroźniejszą okazję mieli jednak niebiescy po rzucie wolnym, kiedy Nowak kapitalnie obronił strzał Baláža. Jego kolejne uderzenie o centymetry minęło poprzeczkę. W 78 min. jeszcze bardziej ożywili się kibice Ruchu. Grzegorz Bonin za niepotrzebny faul na środku boiska ujrzał drugą żółtą kartkę. Mecz oglądał z tunelu, a w końcówce dołączył do niego wyrzucony z ławki trener Antoni Szymanowski. Ruch miał przewagę, z której kompletnie nic nie wynikało. Górnik wprowadził na boisko Mariusza Gancarczyka, zmienił ustawienie i już do końca bardzo pewnie utrzymywał korzystny dla siebie wynik.

Chorzowianie byli zawiedzeni, górnicy zrobili malutki krok w kierunku utrzymania. Najbardziej cieszył się jednak po meczu sektor kibiców gości. 8000 widzów świętowało pierwszą od 13 lat wygraną z Ruchem w Chorzowie. Niezwykle cenną, bo pozwalającą opuścić ostatnie miejsce w tabeli i rządzić na Śląsku, jak Ruch rządził niemal dokładnie 12 miesięcy.

Skoro już mowa o kibicach. Niestety, w przerwie zdarzył się incydent. Ponad 100 ubranych na niebiesko pseudokibiców szukało czegoś na murawie. Zatrzymano 18 z nich. Ochrona zachowała się świetnie, wśród kibiców Górnika zwyciężył zdrowy rozsądek, bo nie opuścili swoich miejsc, ale niedosyt i niesmak pozostał. Ponadto w trakcie zabezpieczania przejazdów kibiców obu drużyn oraz okolic stadionu (zatrudnionych 1972 policjantów) zanotowano przypadki zniszczenia mienia w postaci wybitych szyb w tramwaju, wybicie szyb na dworcu PKP w Rybniku i uszkodzenia radiowozów.

Jak na ironię obu zespołom układało się w dalszej części sezonu dokładnie odwrotnie niż w derbach. Wyniki niebieskich były niezłe. Pod koniec kwietnia 2009 roku ze stanowiska trenera Ruchu zrezygnował jednak Bogusław Pietrzak a nowym szkoleniowcem został wychowanek klubu – Waldemar Fornalik. Pod jego kierownictwem klub zakończył sezon na 10. miejscu (po przesunięciu ŁKS na ostatnie miejsce w tabeli, klub zajął ostatecznie 9. pozycję). A Górnik? Mimo trenera z wielkim nazwiskiem, bogatego sponsora i regularnie wypełniającego się kompletem widzów stadionu zajął miejsce pierwsze… od końca tabeli (dopiero po przesunięciu ŁKS przesunął się na przedostatnie). Tym samym po raz drugi w historii przyszło górnikom grać w I lidze (faktycznie drugiej).