28.05.1972 - Górnik Zabrze - Zagłębie Sosnowiec 3:0
28 maja 1972, godzina 18:00 1. liga 1971/72, 20. kolejka |
Górnik Zabrze | 3:0 (0:0) | Zagłębie Sosnowiec | Zabrze, stadion Górnika Sędzia: Jan Łazowski (Warszawa) Widzów: 8 000 |
Banaś 55 Deja 60 Lubański 88 |
1:0 2:0 3:0 |
|||
Hubert Kostka Henryk Latocha Stanisław Oślizło Jerzy Gorgoń (33 Jan Wraży) Zygmunt Anczok Lucjan Kwaśny Hubert Skowronek Alojzy Deja (82 Erwin Wilczek) Jan Banaś Włodzimierz Lubański Zygfryd Szołtysik |
SKŁADY | Jerzy Patoła Jan Leszczyński Roman Bazan Eugeniusz Szmidt Zdzisław Bomba Józef Zawadzki Józef Gałeczka Józef Kowalczyk Jerzy Lula Andrzej Jarosik Andrzej Kaczewski (72 Jerzy Fotfolc) | ||
Trener: Jan Kowalski | Trener: Ferenc Farsang |
Relacja
Kronika Górnika Zabrze
W tym meczu Górnik pokazał, że przy pełnej mobilizacji potrafi grać bardzo dobrze. Zwycięstwo 3-0 jest wystarczającym dowodem wyższych umiejętności, dojrzałości oraz skuteczności. Sosnowiczanie starali się utrudniać grę zabrzańskiemu zespołowi, ale nie przynosiło to większych efektów. O ile do bramkarza i obrony można by było się nie przyczepić, to pomoc i atak praktycznie nie istniały. Górnik prowadził grę i strzelał w drugiej połowie ładne bramki. Deja uderzył z woleja kozłującą piłkę, a Lubański praktycznie półleżąc oddał silny strzał. Piłka ocierając się o słupek wpadła do siatki. Jedyne, co mogło nie podobać się zgromadzonym kibicom to "podział" w ataku zabrzan. Szołtysik widział tylko Lubańskiego, nie dostrzegając kompletnie Banasia. Ten w ramach rewanżu nie zauważał jego. Nie ulega wątpliwości, że tracił na tym cały zespół.
Sport
Starzy rywale wierni tradycji
ZABRZE. Starzy rywale i tym razem byli wierni tradycji. Chociaż w ostatnim ligowym występie ani zabrzanie ani sosnowiczanie nie demonstrowali najwyższej formy, kiedy doszło do wielkich derbów, nagle „przypomnieli” sobie co to jest dobry futbol i uraczyli cierpliwych i przemoczonych widzów niezłym widowiskiem. Na tle ligowej szarzyzny pojedynek Górnika z Zagłębiem z powodzeniem zaliczyć można do lepszych spotkań wiosennej rundy. Zasługa w tym piłkarzy obydwu drużyn, którzy na śliskim boisku radzili sobie zupełnie dobrze.
Zabrzanie wygrali pewnie i zasłużenie. Stało się to w drugie połowie,kiedy napastnicy gospodarzy przyśpieszyli tempo, przeprowadzili wiele akcji z pierwszej piłki. Tylko takim sposobem mogli wywieźć w pole dobrze zorganizowaną defensywę Zagłębia, w której brylował opiekun Lubańskiego – Szmidt. Po zdobyciu prowadzenie przez Banasia, goście odkryli się zupełnie, pragnąc za wszelką cenę wyrównać straty. Bardzo bliski wykonania planu był Leszczyński, który egzekwował rzut wolny z odległości 35 metrów tak precyzyjnie i chytrze, że Kostka z najwyższym trudem sparował piłkę na róg.
Druga bramka, która całkowicie zmieniła przebieg wydarzeń była dziełem Lubańskiego (piękne podanie głową) Dei, który w tym spotkaniu należał do najgroźniejszych egzekutorów. Sosnowiczanie jeszcze raz spróbowali szczęścia w dość zdecydowanej ofensywie,alei tym razem okazało, że w ich przedniej linii brak zdecydowanego strzelca. Nawet pełniący dotąd z powodzeniem tę funkcję Jarosik, tym razem grał znacznie poniżej swych możliwości. W tej sytuacji goście nie mogli liczyć nawet na zdobycie honorowego gola, a cały ciężar gry spoczywał aż do końca na barkach defensywy. Nie była ona jednak w stanie zapobiec utracie trzeciej bramki. Najpiękniejszej bramki w tym spotkaniu Lubański z przewrotki strzelił z niezwykłą precyzją i piłka odbiwszy się od słupka po raz trzeci wylądowała w siatce.
Najlepszymi piłkarzami wielkich derbów byli obrońcy: Anczok i Szmidt. Szczególnie musiała zaimponować niemal bezbłędna gra zabrzanina, którego rajdy po flankach stanowiły wielkie zagrożenie dla Potoly i jego kolegów. Po drugiej stronie Szmidt kontrował uważnie poczynania Lubańskiego. To, że pierwsza połowa zakończyła się wynikiem bezbramkowym i Lubański ani razu nie wpisał się w tej części na listę strzelców było sporą zasługą właśnie Szmidta.
Zwycięzcy, mimo iż wygrali pewnie, nie tworzyli monolitu. Zawiodła druga linia, w której najbardziej aktywnym i pożytecznym zawodnikiem był Deja. Szołtysik występował w pierwszej części w ataku,kiedy po zmianie stron operował częściej w głębi pola (do przodu desygnowano Deję), wówczas górnicy grali o wiele sprawniej, dokładniej. Napastnicy otrzymywali dobre podania i stąd stałe zagrożenie dla bramki Patoły. Bramkarz Zagłębia mimo iż przepuścił aż trzy gole, należał do silniejszych punktów swego zespołu. Obronił m.in. ryzykownymi wybiegami dwie niemal pewne bramki, ubiegając w 1 min. Lubańskiego, a w 11 Banasia. W końcówce Górnik specjalnie się nie wysilał, zwracał uwagę głównie na zwalnianie tempa, krótką, dokładną grę. Mimo to zdołał jeszcze zdobyć trzecią, bardzo efektowną bramkę.
Zagłębie zaprezentowało się w Zabrzu o klasę lepiej, niż w pamiętnym meczu z rzeszowską Stalą. Gdyby dysponowało groźniejszym atakiem, mogłoby zmusić zabrzan do znacznie większego wysiłku i uzyskać korzystniejszy wynik.
Do poziomu piłkarzy tym razem nie dostroił się arbiter, który popełnił sporo błędów zarówno w ocenie gry faul jaki spalonych. M. in. Dopuścił do tego, że przez jedną minutę sosnowiczanie grali w dwunastkę. W 71 min. na boisko wszedł Fotfolc (była przerwa w grze) ale nikt nie opuścił murawy. Sędzia nakazał wznowienie gry, narażając się na solidną porcję gwizdów.
St. Penar, Sport 84 (3722), 29 maja 1972