28.09.1974 - Gwardia Warszawa - Górnik Zabrze 2:1
28 września 1974 1. liga 1974/75, 7. kolejka |
Gwardia Warszawa | 2:1 (1:1) | Górnik Zabrze | Warszawa Sędzia: Zbigniew Strociak (Opole) Widzów: 10 000 |
Małkiewicz 43 Wiśniewski 60 g |
0:1 1:1 2:1 |
Szarmach 23 | ||
Andrzej Sikorski Jan Sroka Ryszard Kielak Stanisław Dawidczyński Krystian Michalik Edward Lipiński Jerzy Kraska Mirosław Polakow Stanisław Terlecki (69 Dariusz Śledziewski) Jan Małkiewicz Andrzej Wiśniewski |
SKŁADY | Andrzej Fischer Joachim Gorzawski Jerzy Gorgoń Henryk Wieczorek Zygmunt Bindek Lucjan Kwaśny (46 Jarosław Studzizba) Alojzy Deja (72 Zdzisław Rozborski) Józef Kurzeja Stanisław Gzil Andrzej Szarmach Ireneusz Lazurowicz | ||
Trener: Bogusław Hajdas | Trener: Teodor Wieczorek |
Dodatkowe informacje
- Według innego źródła widzów 9 000.
Relacja
Sport
Natarcie gwardzistów w dawnym stylu
Godnie uczcili jubileusz 30-lecia MO i SB – stołeczni gwardziści, którzy po niezłej grze zwyciężyli o ligowe punkty zawsze groźnych górników z Zabrza. Zanim jednak do tego doszło, kibice drużyny z Racławickiej przeżyli wiele chwil niepokoju. Nie wszyscy zajęli jeszcze dobrze miejsca na widowni, kiedy „oko w oko” z Sikorskim znalazł się Lazurowicz. Skrzydłowy Górnika nie potrafił jednak wykorzystać świetnego podania Szarmacha, strzelając w aut. Ten sam zawodnik w 7 min. znów znalazł się w dogodnej pozycji. Tym razem strzelił wprawdzie celnie, ale jego zakusy zastopował Sikorski parując piłkę na róg. Gospodarze po raz pierwszy kontratakowali w 9 minucie, ale najpierw „główka” Wiśniewskiego trafiła w spojenie słupka z poprzeczką, a w kilkanaście sekund później strzał Kraski z 20 m pewnie obronił Fischer.
Po tych krótkich spięciach na przedpolu zabrzan, gdy wszyscy spodziewali się dalszych groźnych akcji gwardzistów, górnicy jeszcze bardziej wzmocnili natarcie. Wkrótce też Górnik prowadził 1:0. Andrzej Szarmach przypomniał sobie finały mistrzostw świata i silnym strzałem pod poprzeczkę zamienił w gola idealne podanie Wieczorka. Inna sprawa, że nie popisali się w tym momencie obaj stoperzy Gwardii, którzy pozostawili Szarmacha całkowicie bez opieki.
Zdobycie bramki przez zabrzan wpłynęło na nich dziwnie usypiająco. Trudno przypuszczać, aby już w tym momencie uwierzyli w końcowy sukces. Niemniej jednak w ich dobrze pracującym mechanizmie coś uległo nagłej awarii. Jeszcze w 38 min. Kwaśny próbował niepokoić z dystansu Sikorskiego i rozpoczęło się „panowanie” Gwardii. Sygnał do walki o wyrównanie bilansu dał Wiśniewski, który kapitalnym strzałem z woleja zmusił Fischera do wykazania się pełnią kunsztu. W niespełna 20 sekund później bramkarz zabrzan nie był już w stanie zapobiec nieszczęściu. Po rzucie rożnym wykonanym przez Terleckiego, nie pozostało mu nic innego, jak wyjąć piłkę z siatki po celnym uderzeniu Małkiewicza z 5 metrów.
Po zmianie stron, choć tempo gry nieco spadło, niewiele zmienił się początkowo obraz wydarzeń. W 51 min. tylko milimetry dzieliły Polakowa od piłki szybującej wzdłuż linii bramkowej zabrzan. Wprawdzie w chwilę później w dogodnej sytuacji znalazł się wprowadzony w miejsce Kwaśnego – Studziźba, ale był to tylko krótki przerywnik w gwardyjskim natarciu. Falowe ataki gospodarzy, prowadzone nierzadko z udziałem 6-7 zawodników, uwieńczone zostały wreszcie pełnym sukcesem. W 60 min. Wiśniewski ostro strzelił z 11 metrów, Fischer z najwyższym trudem zdołał sparować piłkę, ale był już bezradny wobec celnej dobitki głową tego samego zawodnika. Oklaski z trybun nagrodziły piękny pojedynek bramkarza z napastnikiem, a my zadaliśmy sobie pytanie – co robili w tym czasie stoperzy Górnika?
Ostatni kwadrans upłynął pod znakiem rozpaczliwej walki zabrzan o jeden punkt, na który tak bardzo liczyli jeszcze w przerwie. W tym okresie na połowie gospodarzy oglądaliśmy nawet kilkakrotnie Jerzego Gorgonia. Wysiłki gości nie przyniosły jednak zmiany wyniku, bowiem Sikorski dwukrotnie spisał się bez zarzutu, broniąc najpierw „główkę” Studziźby (76 min.), a później silny i celny strzał Gorgonia (87 min.) z dalszej odległości.
Oceniając spotkanie Gwardia – Górnik, w świetle zbliżających się pojedynków w europejskich pucharach, mimo iż oba zespoły zademonstrowały zwyżkę formy, trudno jednak być wielkim optymistą. Tak jedna jak i druga drużyna ma jeszcze dość sporo luk, a daje się to zauważyć szczególnie w liniach obrony.
Janusz Gucwa, Sport nr 196 z 30 września 1974r.