28.10.1995 - Raków Częstochowa - Górnik Zabrze 2:2
28 października 1995 (sobota), godzina 12:00 1. liga 1995/96, 14. kolejka |
Raków Częstochowa | 2:2 (1:1) | Górnik Zabrze | Częstochowa Sędzia: Michał Listkiewicz (Warszawa) Widzów: 7 000 |
Stępień 33 Stępień 78 |
0:1 1:1 1:2 2:2 |
Kuźba 26 Gruszka 74 | ||
Skrzypek, Gwiździel | Kuźba, Hajto, Jegor, Gruszka | |||
Jegor 68 | ||||
(1-4-4-2) Andrzej Kretek (16 Marek Matuszek) Paweł Skrzypek Andrzej Wróblewski Janusz Bodzioch Witold Gwiździel Robert Załęski (70 Wojciech Szymczyk) Jan Spychalski Marek Kołtko Piotr Mandrysz (38 Andrzej Dziedzic) Piotr Bański Krzysztof Stępień |
SKŁADY | (1-3-5-2) Dariusz Klytta Tomasz Hajto Dariusz Koseła Arkadiusz Kubik Piotr Gruszka (88 Andrzej Orzeszek) Piotr Brzoza Mieczysław Agafon Piotr Jegor Leszek Kraczkiewicz Marcin Kuźba Marek Szemoński (46 Arkadiusz Kampka) | ||
Trener: Gothard Kokott | Trener: Adam Michalski |
Relacja
Sport
Słaby dzień sekretarza
Częstochowa. Cztery bramki, sporo sytuacji podbramkowych, sześć żółtych kartek, jedną czerwoną, a przede wszystkim dobry i wyjątkowo dramatyczny mecz obejrzała blisko ośmiotysięczna widownia zgromadzona na stadionie w Częstochowie. Słabą formę zademonstrował tylko Sekretarz Generalny PZPN, Michał Listkiewicz, który zdecydowanie nie miał najlepszego dnia, podejmując niezrozumiałe często dla większości kibiców decyzje. Najwięcej emocji wzbudziły dwie sytuacje. W 39 minucie po starciu Hajty z Mandryszem, ten drugi został wywieziony karetką do szpitala. Sędzia nie odgwizdał rzutu wolnego. W końcówce w 78 minucie, Krzysztof Stępień przy strzeleniu wyrównującej bramki pomógł sobie ręką, gasząc w ten sposób piłkę przed oddaniem strzału.
Zostawmy jednak arbitra, bowiem na boisku działo się naprawdę wiele ciekawego. Mimo, że pierwszy strzał oddali gospodarze (Stępień, 7 minuta), to początkowe dwadzieścia minut należało do Górnika. W 11 minucie ładny strzał oddał z osiemnastu metrów Agafon, a pięć minut później kapitalnym uderzeniem z woleja, zza linii pola karnego, popisał się Kraczkiewicz. Kretek wspaniale interweniował, co okupił groźną kontuzją pachwiny. Już minutę później do bramki Rakowa wszedł Matuszek. Między 21 a 24 minutą, sam na sam z Klyttą byli Bański i Spychalski. Pierwszy strzał bramkarz Górnika obronił, w drugiej sytuacji Spychalski zbyt mocno wypuścił sobie piłkę. Po dwóch minutach Górnik prowadził. Strzelał Brzoza, do piłki w sporym zamieszaniu doszedł Kuźba, który strzelił siódmą bramkę w tym sezonie. Po tej sytuacji odważniej zaatakował Raków i już do końca pierwszej połowy do gospodarzy należała inicjatywa. W 29 minucie strzał Gwiździela musnął słupek, chwilę potem ładny strzał oddał Mandrysz. W końcu, w 34 minucie po podaniu z prawej strony Spychalskiego, nie obstawiony Stępień będąc sam przed Klyttą wyrównał wynik meczu.
Po przerwie nadal gorąco było pod bramką Górnika. W 48 minucie Stępień trafił w słupek, minutę potem strzał głową Bodziocha o centymetry minął słupek. Po dziesięciu minutach Górnik opanował sytuację, przejął inicjatywę w drugiej linii, kilka razy bardzo groźnie atakując. Najlepszą sytuację stworzyli goście w 61 minucie. Kubik z lewej strony zacentrował do nieobstawionego Agafona, którego strzał głową instynktownie obronił Matuszek. Piłka tocząc się wolno, minimalnie przeleciała obok bramki. W 63 minucie ładny strzał oddał Kuźba by za moment tak podać piłkę Kampce, że ten znalazł się sam na sam z Matuszkiem. Bramka jednak nie padła. W 74 minucie jeszcze raz w roli głównej wystąpił Kuźba. Jego trzydziestometrowy cross trafił pod nogi Gruszki, który strzałem z pierwszej piłki pokonał Matuszka. Radość zabrzan była ogromna, goście grali bowiem wówczas w dziesiątkę. W 69 minucie, za niesportowe zachowanie pod adresem sędziego, boisko opuścił Jegor. Cztery minuty po bramce Gruszki, we wspomnianych na wstępie okolicznościach trafił Stępień. Doskonałe okazje mieli jeszcze Dziedzic i Skrzypek, wynik jednak nie uległ zmianie. Dodajmy, wynik zasłużony, nie krzywdzący żadnej z drużyn.
MECZ NA GŁOSY
GOTHARD KOKOTT: - Był to widowiskowy mecz, nie jestem jednak zadowolony z postawy Rakowa. Grając w dziesiątkę nie potrafiliśmy narzucić Górnikowi swojego stylu gry. To Górnik grał dojrzalszą piłkę. Traciliśmy sporo prostych piłek, nasze ataki były chaotyczne.
ADAM MICHALSKI: - Dobry poziom meczu i sporo emocji. Widzieliśmy dziś ogromną determinację i wielkie zaangażowanie. Takie mecze ogląda się zawsze chętnie. Trochę żal, że nie dowieźliśmy wyniku, piłkarze jednak twierdzą, że Stępień ewidentnie zagrał piłkę ręką. Jegor postąpił fatalnie, z drugiej strony, w stresowych sytuacjach sędzia nie powinien szastać kartkami, co w tym meczu miało miejsce.
Dariusz Czernik, Sport nr 210, 30 października 1995