29.04.1970 - Górnik Zabrze - Manchester City 1:2
29 kwietnia 1970 (środa), godzina 19:30 PZP 1969/70, Finał |
Górnik Zabrze | 1:2 (0:2) | Manchester City | Wiedeń, Praterstadion Sędzia: Paul Schiller (Austria) Widzów: 7 968 |
Oślizło 68 |
0:1 0:2 1:2 |
Young 12 Lee 43 k | ||
Hubert Kostka Stefan Florenski (85 Alojzy Deja) Jerzy Gorgoń Stanisław Oślizło Henryk Latocha Zygfryd Szołtysik Erwin Wilczek (75 Hubert Skowronek) Alfred Olek Jan Banaś Włodzimierz Lubański Władysław Szaryński |
SKŁADY | Joe Corrigan Tony Book Tommy Booth George Heslop Glyn Pardoe Mike Doyle (23 Ian Bowyer) Alan Oakes Tony Towers Colin Bell Francis Lee Neil Young | ||
Trener: Michał Matyas | Trener: Joe Mercer |
Relacja
Zainteresowanie meczem finałowym Pucharu Zdobywców Pucharów między Górnikiem Zabrze a Manchesterem City było ogromne. W Wiedniu pojawiło się ponad 100 dziennikarzy sportowych z całego świata, a sam pojedynek transmitowało aż 15 stacji telewizyjnych.
Przed meczem trenerzy obydwu drużyn wzajemnie prawili sobie komplementy. Każdy z nich twierdził, że jego zespół czeka bardzo trudne zadanie. Trener Matyas otwarcie przyznawał jednak, że to Górnik jest w trudniejszej sytuacji ze względu na konieczność rozegrania trzeciego spotkania z Romą, które odbyło się zaledwie tydzień przed meczem finałowym.
Przez kilka pierwszych minut trwała obustronna próba sił, przeciwnicy badali się. Pierwsi zaatakowali Anglicy. Już w 6 minucie Oakes przedarł się przez drugą linie Górnika i silnie strzelił zza pola karnego. Niecelnie. Znacznie lepiej spisał się bojowy Francis Lee. Wygrał na lewej stronie pojedynek z Olkiem i z dość ostrego kąta strzelił dołem na bramkę Kostki. Zabrzanin bądź za późno dostrzegł lot piłki, bądź śliskiej nie zdołał utrzymać w rękach, w każdym razie interwencja Polaka nie byłą udana. Wykorzystał to Young i wepchnął do siatki piłkę odbitą przez Kostkę. Było więc 1:0 dla Anglików. Stanowczo za łatwo zdobyli oni tą bramkę.
Czas płynął. Piłkarze Górnika nie załamali się tym niepowodzeniem. Odpowiedzieli szybkimi i odważnymi atakami na bramkę Corrigana. Obrońcy angielscy grali jednak pewnie i skutecznie, nie dopuszczali napastników Górnika do strzałów. Długowłosy Carrigan był więc bardzo rzadko zatrudniony. Tylko raz w 28 minucie miał powód do niepokoju – wtedy piękny strzał Banasie śmignął tuż obok słupka.
Kilka minut później znów dał o sobie znać duet Young – Lee. Francis przejął w powietrzu górne podanie Younga i na szczęście dla Kostki nie trafił w bramkę. Próby Górnika zmierzające do jeszcze większego przyspieszenia akcji, raz po raz kończyły się na Wilczku. Rozgrywał on akcje bezproduktywnie, kręcił się z piłką wokół własnej osi. Nawet okres, kiedy Anglicy grali osłabieni brakiem kontuzjowanego Doyle, nie zdołał przegnać z duszy Wilczka skłonności do kunktatorstwa. Potem zespół Manchesteru uzupełnił rezerwowy Bowyer i szansa na wyrównanie wyraźnie się oddaliła.
W 42 minucie Anglicy prowadzili już 2:0. Tej straty można było jednak uniknąć! Bramkę zdobył Lee z rzutu karnego. Tym razem decyzja sędziego o jedenastce była właściwa. Wobec nie najlepszej czujności Florenskiego i niespodziewanego błędu doskonale grającego do tej pory Oślizły, bramkarz Górnika znalazł się w sytuacji sam na sam z Lee. Zdany na własny los Polak z konieczności sfaulował Anglika. Rzut karny w końcu nie zawsze oznacza utratę bramki. Pozornie Lee strzelił niezbyt precyzyjnie, mimo to Kostka nie zdołał zagrodzić piłce drogi do siatki. Przeciwnik schodził na przerwę z przewagą dwóch bramek.
Deszcz wzmagał się, warunki gry coraz bardziej zaczęły sprzyjać przyzwyczajonym do śliskiej nawierzchni wyspiarzom. Przez pierwszy kwadrans po przerwie nie kwapili się oni jednak do podjęcia aktywnej gry. Czaili się, czasem kryli się za podwójną gardę, jakby tanim kosztem chcieli wygrać wiedeński finał. Nie z Górnikiem!
Zabrzanie zmusili Anglików do porzucenia pasywnej gry. W 68 minucie kapitan zabrskiej jedenastki Stanisław Oślizło pięknym strzałem z półobrotu poprawił na 2:1 niekorzystny dla Górnika wynik.
Rozpoczął się dramatyczny wyścig zabrzan z czasem. Anglicy w każdy możliwy sposób starają się bronić wielkiej premii, którą w przypadku popełnienia jakiegoś błędu mogą stracić. Wolą więc nie ryzykować. Celowo grają na zwłokę. Raz po raz podają piłkę do własnego bramkarza. Widownia na Praterze gwiżdże. Austriacy silniej teraz dopingują Polaków.
Wyspiarze nie liczyli się jednak z negatywną opinią widowni. Konsekwentnie do ostatnich minut realizowali swój plan obrony wyniku 2:1. Niestety w strugach deszczu w naddunajskiej stolicy finał Pucharu Zdobywców Pucharów wygrał Manchester City.
Źródła
- Przegląd Sportowy 25.04.1970r.
- Sport 27.04.1970r.
- Przegląd Sportowy 30.04.1970r.