29.04.1971 - Wisła Kraków - Górnik Zabrze 1:0
29 kwietnia 1971 1. liga 1970/71, 20. kolejka |
Wisła Kraków | 1:0 (0:0) | Górnik Zabrze | Kraków Sędzia: Adam Szura (Wrocław) Widzów: 30 000 |
Lendzion 66 | 1:0 | |||
(1-4-3-3) Stanisław Gonet (89 Henryk Stroniarz) Tadeusz Polak Ryszard Wójcik Adam Musiał Jerzy Płonka Tadeusz Kotlarczyk Wiesław Lendzion Czesław Studnicki Zbigniew Krawczyk Ryszard Sarnat Hubert Skupnik |
SKŁADY | (1-4-3-3) Jan Gomola Jan Wraży Joachim Szlosarek (67 Alfred Olek) Stanisław Oślizło Henryk Latocha Alojzy Deja (68 Jerzy Wilim) Zygfryd Szołtysik Hubert Skowronek Jan Banaś Włodzimierz Lubański Władysław Szaryński | ||
Trener: Michał Matyas | Trener: Ferenc Szusza |
Relacja
Kronika Górnika Zabrze
30 tys. kibiców na stadionie Wisły Kraków eksplodowało radością w 66. minucie po bramce Lendziona. W odpowiedzi, w drużynie gości doszło do dwóch zmian, na placu gry zameldowali się Wilim i Olek. Przed ich wprowadzeniem, co prawda Banaś i Szaryński starali się o szybkie rajdy i mocne strzały, lecz zazwyczaj były one niecelne, a pozostałe wyłapywał Gonet. Trzeba przyznać jednak, że to bramkarz Górnika Gomola miał zdecydowanie więcej pracy we własnym polu karnym. W Górniku gorzej spisywał się niedoświadczony Szlosarek, ale nie można mu odmówić ambicji i woli walki. Generalnie mało widoczny był Lubański, którego bardzo starannie pilnowali Musiał i Wójcik. Do momentu zdobycia gola, to Wisła atakowała, ale stracona bramka podrażniła drużynę trenera Szuszy i to Górnik ruszył do zdecydowanych ataków. Wisła tradycyjnie pokazała się z dobrej strony przeciwko drużynie z czołówki ligi.
Sport
Kandydat na mistrza w cieniu "Białej Gwiazdy"
KRAKÓW (tel. wł.) - Trudno opisać, co działo się na stadionie Wisły, kiedy w 66 min. Lendzion - po wygraniu pojedynku z Wrażym - wyprzedził o mgnienie oka wbiegającego Gomolę i skierował piłkę do siatki Górnika. Amfiteatr wypełniony do ostatniego miejsca, a nawet w pewnych sektorach wprost niebezpiecznie przepełniony - zatrząsł się od oklasków, wiwatów i radosnych okrzyków.
Zdobycie prowadzenia przez Wisłę stało się dla trenera i kierownictwa drużyny Górnika sygnałem do wprowadzenia dwóch wypoczętych, a umiejących przyspieszyć grę i zaskakiwać bramkę przeciwnika nie tylko szybkimi rajdami, ale przede wszystkim ostrymi strzałami - piłkarzy: Wilima i Olka. Krakowscy widzowie dobrze pamiętają jak to właśnie Olek na jednym z niedawnych meczów przeciw Wiśle zdobył już w 7 min. prowadzenie, inicjując szybki rajd z głębi własnego pola i strzelając "bezapelacyjnie" z rogu narożnika pola karnego. Wprawdzie przed wprowadzeniem do gry Wilima i Olka napastnicy zabrzańskiego zespołu, a głównie Banaś i Szaryński wielokrotnie popisywali się szybkimi rajdami i ostrymi strzałami, lecz strzały te zazwyczaj minimalnie chybiały celu. Te zaś, które szły w światło bramki, stawały się łupem znakomicie broniącego Goneta. Gonet był nieco mniej zatrudniony od swego vis a vis. Wiślacy, bowiem w niektórych okresach o wiele częściej gościli pod bramką górników, niż Ci pod bramką Goneta. Strzelali nawet częściej i celniej, lecz przynajmniej połowa z tych strzałów nie nastręczała dobrze dysponowanemu Gomoli żadnych trudności w zażegnaniu niebezpieczeństwa. Musiał się jednak bramkarz Górnika mieć na baczności przed strzałami, jakie z dalszych odległości kierował na jego bramkę...Musiał. Obrońca Wisły, któremu wespół z Wójcikiem przydzielono jako zadanie pieczołowite, pilnowanie Lubańskiego - wywiązał się nie tylko znakomicie ze swych obowiązków defensora, ale zasłużył jeszcze na pochwały jako inicjator szybkich kontrataków spod swojej bramki, nie wahający się przy tym ryzykować strzału nawet z dalszej odległości.
W obu zespołach byli także piłkarze pozostający daleko w tyle za najlepszymi. Do takich należał w Wiśle przede wszystkim Studnicki zbyt wolno rozgrywający niemal każdą piłkę. W Górniku zaś mało doświadczony jeszcze Ślosarek. Ale i tym słabszym zawodnikom nie można odmówić olbrzymiej ambicji i woli walki.
Pilnowany niezwykle pieczołowicie przez najszybszych obrońców drużyny krakowskiej Musiała i Wójcika - Lubański tylko w kilku sytuacjach dał znać o sobie. Już w drugiej minucie meczu - po błędzie Kotlarczyka - dopadł piłki i w swoim stylu pognał pod bramkę Goneta, strzelając z niezwykle ostrego kąta tuż koło słupka bramkowego. Gonet zdołał jednak piłkę wybić na róg, by w kilka sekund później popisać się wspaniałą obroną "główki" Szarzyńskiego - właśnie po rzucie rożnym, bitym przez Banasia. Środkowy napastnik Górnika w 33 min. meczu nie wykorzystał 100-procentowej szansy, ale w dwie minuty później "zrewanżował" się mu Skupnik, nie trafiając do bramki Górnika, opuszczonej przez Gomolę.
Jeśli do momentu zdobycia prowadzenia Wiślacy częściej gościli pod bramką Gomoli - to później mnożyły się gorące sytuacje podbramkowe po przeciwnej stronie. Skupnik i Sarnat musieli raz po raz przychodzić z pomocą własnym obrońcom, a pozostawiony sam sobie Lendzion nie mógł wiele wskórać przeciw tak doświadczonym piłkarzom jak Oślizło i Szołtysik. Kapitan zabrskiego zespołu w ostatniej minucie meczu był właśnie bliski zdobycia wyrównującej bramki. Niezwykle ofiarna, a przypłacona kontuzją interwencja Goneta nie pozwoliły Ośliźlę na uzyskanie upragnionego celu i... tradycji, stało się zadość w tym właśnie względzie, że Wisła w walce z zespołem wysokiej klasy potrafiła wykrzesać z siebie maksimum umiejętności, ambicji i woli walki, uzyskując niezwykle cenne zwycięstwo.
Stanisław Habzda, Sport nr 67 z 30 kwietnia 1971