29.10.1980 - Górnik Zabrze - Arka Gdynia 2:3

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
29 października 1980
1. liga 1980/81, 12. kolejka
Górnik Zabrze 2:3 (2:1) Arka Gdynia Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Józef Grzesiuk (Suwałki)
Widzów: ok. 3 000
Herb.gif HerbArkaGdynia.gif
E. Socha 24

Zalastowicz 41 g
1:0
1:1
2:1
2:2
2:3

Korynt 37

Krzewicki 57
Korynt 77
Waldemar Cimander
Bogdan Gunia
Bernard Jarzina
Tadeusz Dolny
Marian Zalastowicz
Krzysztof Szwezig
Waldemar Matysik (75 Leszek Brzeziński)
Emil Szymura
Edward Socha
Andrzej Pałasz
Ireneusz Lazurowicz
SKŁADY Andrzej Czyżniewski
Janusz Możejko
Ryszard Szewczyk
Zbigniew Bieliński
Jacek Pietrzykowski
Mirosław Makurat
Andrzej Dybicz
Wojciech Klein (46 Janusz Kupcewicz)
Roman Miszewski
Tomasz Korynt
Andrzej Krzewicki
Trener: Zdzisław Podedworny Trener: Stanisław Stachura

Dodatkowe informacje

  • Według innego źródła druga bramka dla Górnika padła po samobójczym trafieniu Makurata.

Relacja

Kronika Górnika Zabrze

Prawdziwa kanonada strzelecka w meczu z gdyńską Arką musiała zaskoczyć nieliczną zabrzańską widownię. Cóż jednak z tego, skoro gospodarze znów schodzili z boiska bez punktów. Pierwsza połowa sprawiła, że kibice przecierali oczy ze zdumienia. Górnik grał szybko, efektownie i z pomysłem. Po dokładnym podaniu Matysika Socha pięknym strzałem w samo "okienko" bramki wyprowadził górników na prowadzenie. Wkrótce co prawda wyrównał stan meczu Korynt, jednak jeszcze przed końcem pierwszej odsłony Zalastowicz trafił głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Tuż po rozpoczęciu gry w drugiej połowie wróciły wszystkie stare grzechy. Schematyczna i wolna gra górników musiała skończyć się bramką dla gdynian. W 57. minucie pozbawiony opieki skrzydłowy gości Krzewicki pokonał Cimandra. Gdy zaś w 75. minucie trener Podedworny ściągnął najlepszego na placu gry Matysika, losy meczu wydawały się przesądzone. Już w dwie minuty później błyskotliwy Korynt wspaniałym strzałem głową ustalił wynik spotkania na 2-3.

Sport

ARKA SKUTECZNIEJSZA W STRUGACH DESZCZU

ZABRZE. W pięciu kolejnych spotkaniach górnicy nie zdobyli ani jednej bramki i wreszcie w pojedynku z Arką już w pierwszej połowie dwukrotnie pokonali gdyńskiego bramkarza. Jak się później okazało, te dwa gole nie wystarczyły im do zwycięstwa, bowiem Arka zdobyła trzy bramki !

Cały czas gra toczyła się w strugach ulewnego deszczu, co na pewno nie pozostało bez wpływu na poziom spotkania. Ale i tak w Zabrzu znikoma widownia była świadkiem emocjonującego, zupełnie dobrego pojedynku. W trzech pierwszych kwadransach ton walce nadawali zabrzanie, a na dobrą sprawę goście mieli tylko dwie okazje strzeleckie, z których jedną Korynt wykorzystał bezbłędnie, aczkolwiek znalazł się w kleszczach dwóch obrońców. Wracając do zabrzan, to w 24 minucie, kiedy to w tłoku obrońców gdyńskich wywalczył piłkę Matysik i podał do tyłu, a Socha pięknym strzałem w okienko zdobył prowadzenie dla Górnika. W kilka minut później pod bramką Arki powstało olbrzymie zamieszanie, a po strzałach Pałasza i Lazurowicza piłka odbijała się od słupka i poprzeczki, w końcu sytuację rozwiązał Bieliński, ekspediując ją daleko w pole. Napór zabrzan trwał dalej i wreszcie po rogu Szymury znakomitą główką popisał się Zalastowicz, podwyższając na 2-1.

Po przerwie górnicy wyraźnie spuścili z tonu, w ich szeregi wkradł się chaos, a kilku zawodników, jak np. Szwezig i Lazurowicz w oczach tracili siły. Tym większe zdziwienie było widzów, gdy trener nagle wycofał najbardziej walecznego Matysika, wprowadzając w jego miejsce „figuranta” Brzezińskiego. Jeszcze przed upływem godziny gry Arka zdobyła wyrównującą bramkę po znakomitym dośrodkowaniu Pietrzykowskiego i celnej główce Krzewickiego. Skrzydłowy Arki został pozostawiony bez opieki i nic dziwnego, że bez kłopotu pokonał Cimandera. W równe 20 minut później było już 3 – 2 dla gości, kiedy to z prawej strony dośrodkował Dybicz, a Korynt wspaniałym strzałem głową podwyższył na 3 – 2. Gwoli ścisłości trzeba dodać, że w ostatniej minucie meczu idealną szansę na wyrównanie miał Jarzina. Stoper Górnika przez nikogo nie atakowany z kilku metrów posłał piłkę wysoko ponad gdyńską bramkę.

W grze Górnika można było zaobserwować pewne symptomy poprawy, ale odnosi się to wyłącznie do pierwszej połowy. Później wszystko było po staremu, czyli grano bez jakiejkolwiek myśli i koncepcji, licząc na przypadek i błędy rywala, a ten akurat w Zabrzu w pełni wykorzystał swoje szanse, w dodatku miał grę uporządkowaną, zorganizowaną, a ponieważ jego poszczególni zawodnicy wyraźnie przewyższali większość zabrzan pod względem fizycznym, nic dziwnego, że właśnie Arka wyszła zwycięsko z tego pojedynku. Na specjalną wzmiankę zasłużył Tomasz Korynt, który w polu niczym specjalnym się nie wyróżniał, ale pod bramką zrobił swoje. Jemu w głównej mierze, a tak że parze stoperów Bieliński – Szewczyk zawdzięczają goście cenny sukces

JAN FISZER, Sport nr 193 z 30 Października 1980r.