30.04.1980 - GKS Katowice - Górnik Zabrze 2:1
30 kwietnia 1980 (środa) 1. liga 1979/80, 23. kolejka |
GKS Katowice | 2:1 (0:1) | Górnik Zabrze | Katowice Sędzia: Ryszard Sobiecki (Warszawa) Widzów: ok. 5 000 |
Biegun 59 Bożyczko 88 |
0:1 1:1 2:1 |
Dolny 38 g | ||
Sput Wijas Zając Matys Krzyżoś Łuczak Grzywaczewski Chmaj (72 Górnik Pluta( 46 Bożyczko) Konkolewski Biegun |
SKŁADY | Waldemar Cimander Bernard Jarzina Jerzy Gorgoń Tadeusz Dolny Ireneusz Lazurowicz Henryk Wieczorek Waldemar Matysik Stanisław Curyło (74 Krzysztof Szwezig) Joachim Hutka Edward Socha Andrzej Pałasz | ||
Trener: Joachim Szołtysek | Trener: Władysław Żmuda |
Relacje
Sport
Sztuką było przegrać...
Statystyka tym razem nie zdała egzaminu – jest myląca. Prawie we wszystkich elementach składających się na obraz gry i możliwych do policzenia przeważali piłkarze Górnika. I tak: egzekwowali więcej rożnych (10:2), oddali więcej strzałów (10:5), przyznano im więcej wolnych (17:10), częściej wybijali piłkę z autu (20:12). Katowiczanie okazali się lepsi „tylko” w ilości uzyskanych goli i w rezultacie odprawili utytułowanych przeciwników z niczym. „Sztuką było ten mecz przegrać” - powiedział w szatni trener Władysław Żmuda. I chyba miał rację. Jak do tego doszło? Zaczęło się pod znakiem stałych fragmentów gry. Goście pod tym względem z nadwyżką zdyskontowali swoje umiejętności. W 38 min. Socha precyzyjnie dośrodkował z rogu wprost na głowę dobrze ustawionego Dolnego, który w stylu swego partnera z drużyny – Wieczorka, pokonał Sputa. Natomiast nieco wcześniej, po starciu tegoż Dolnego z Chmajem sędzia przyznał gospodarzom jedenastkę. Piłkę ustawił sobie naprzeciw bramkarza nieźle spisujący się w tym spotkaniu Łuczak. W chwile później mając do dyspozycji ponad 7 metrów przepisowej szerokości bramki, trafił akurat w ograniczający ją słupek... Opisane wyżej okoliczności mogły wyprowadzić z równowagi każdy zespół, nie mówiąc już o Katowicach, balansujących w pobliżu dna tabeli. Że tak się nie stało pozostanie słodką tajemnicą piłkarzy Joachima Szołtysika. Jak nigdy nic – grali dalej. Czekali na swoją szansę. Pierwsza nadarzyła się w 59 min... kiedy to najpierw Bożyczko próbował jakiegoś karkołomnego podbicia pietą na polu karnym, stwarzając bezwiednie okazję Biegunowi. Dzięki temu ten ostatni mógł oddać pierwszy w tym meczu strzał. Jeden strzał – jedna bramka! To jest skuteczność. Drugą okazję sprokurował Lazurowicz. Podał piłkę własnemu bramkarzowi i niefrasobliwie nie sprawdził kogo ma za plecami. A z tyłu czyhał Bożyczko. Nie wiadomo dlaczego obrońca Górnika dał się nabrać na tę prostą sztuczkę. Napastnik Katowic tymczasem triumfalnie wjechał do bramki, co oznaczało zdobycie dwóch, jakże cennych dla gospodarzy w aktualnej sytuacji punktów. W ten sposób zabrzanie pokpili sprawę i mimo niezłej gry takich piłkarzy jak Hutka, Pałasz, Matysik czy Socha – przegrali. Gospodarzy trudno jednoznacznie ocenić. Nie wznieśli się wprawdzie na wyżyny piłkarskiego kunsztu, ale starali się jak mogli najlepiej. Zresztą – zwycięzców się nie sądzi.
P.M., Sport nr 86 z 2 maja 1980 r.