30.05.1971 - Polonia Bytom - Górnik Zabrze 2:4
30 maja 1971, godzina 10:00 1. liga 1970/71, 22. kolejka |
Polonia Bytom | 2:4 (1:4) | Górnik Zabrze | Bytom Sędzia: Edward Norek (Kraków) Widzów: 8 000 |
Orzechowski 39 Brysiak 74 |
0:1 0:2 1:2 1:3 1:4 2:4 |
Lubański 4 Lubański 9 Wilim 40 Bajgier 44 s | ||
Brol (46. Skromny) Jerzy Frenkiel Winkler Bajger Zygmunt Anczok Janik Orzechowski Grzegorczyk Gdawiec Jerzy Radecki (46. Brysiak) Musiał |
SKŁADY | (1-4-3-3) Jan Gomola Jan Wraży Hubert Skowronek Stanisław Oślizło Henryk Latocha Alojzy Deja Erwin Wilczek Zygfryd Szołtysik (74 Alfred Olek) Lucjan Kwaśny Włodzimierz Lubański (28 Jerzy Wilim) Władysław Szaryński | ||
Trener: Ferenc Szusza |
Relacja
Kronika Górnika Zabrze
Mecz rozegrany został w dzień obchodów "XI Dni Bytomia" o dosyć niecodziennej porze, bo była to godzina 10.00. Górnicy popsuli nieco mieszkańcom Bytomia święto ich miasta, wygrywając zdecydowanie i deklasując Polonię na jej własnym stadionie. Momentami zwalniali tempo i próbowali włożyć jak najmniej sił w to spotkanie, jednak już po 9 minutach po golach Lubańskiego prowadzili dwiema bramkami. Odebrało to chęci do gry polonistom, chociaż zdarzały się z ich strony rzadkie ataki. W pewnym momencie udało im się nawet zmniejszyć straty, ale Górnik szybko odpowiedział kolejną bramką. Po przerwie, goście byli trochę mniej aktywni, ale ze względu na bardzo wyrównany poziom drużyny udało im się dowieźć trzy bramkową przewagę do końca. Pomimo dosyć statycznej gry na przedpolu bytomskiej bramki dochodziło do ciekawych zagrań. Obrona nie miała zbyt dużo pracy, a Oślizło niemal całkowicie zaryglował dostęp do swojej bramki.
Sport
Błyskawiczne bramki rozhartowały bytomian
BYTOM. - Przed meczem nastrój na trybunach był znakomity. Włodzimierz Lubański i Zygmunt Anczok otrzymali wiązanki kwiatów za udany występ w Moskwie podczas spotkania Dynamo - reszta świata. Właśnie Bytom obchodził swoje "imieniny" - po raz IX "Dni Bytomia". Tymczasem ci, na których najbardziej liczono, czyli poloniści nie potrafili dorzucić cegiełki do tego radosnego nastroju.
Górnicy wygrali zasłużenie, mimo iż w pewnych okresach gry zwalniali tempo i starali się zdobyć punkty jak najmniejszym nakładem sił. Mimo to już po 9 minutach drużyna Anczoka została wręcz znokautowana, gdy wyborowy snajper gości Włodzimierz Lubański, dwukrotnie zmusił do kapitulacji Brola. W pierwszym przypadku zaskoczył go strzałem z dość dużej odległości, drugi punkt uzyskał po błędzie środkowych obrońców.
Szybko strzelone bramki odebrały oczywiście animusz gospodarzom. Co prawda od czasu do czasu starali się oni przedostać na przedpole Gomoli, ale większości zagrań brakło precyzji oraz wykończenia. Na domiar złego celność strzałów była nieomal zerowa. W tej sytuacji dobrze dysponowany Gomola w okresie 90 minut rzadko znajdował się w opałach. Wprawdzie w 39 minucie Orzechowski, kończąc celnym strzałem solowy rajd, zdołał na moment zmniejszyć rozmiary porażki, ale niebawem Wilim bezbłędnie wyzyskał potknięcie obrony Polonii, a w kilkadziesiąt sekund później dokładną centrę Dei - Bajger skierował do...własnej siatki.
Po zmianie stron goście z Zabrza zademonstrowali jeszcze mniejszą aktywność. Nic w tym zresztą dziwnego. Dysponują wyrównaną drużyną, bez słabo obsadzonych pozycji nie mieli kłopotów z wywiezieniem punktów. Wprawdzie Brysiak, który zastąpił po pauzie Radeckiego, uzyskał drugą bramkę dla swojej jedenastki, ale na tym skończyły się strzeleckie popisy bytomian. Mimo roszad w składzie, chwilowego przejścia do drugiej, a nawet do pierwszej linii Winklera, nie doszło do zmiany wyniku.
Zespół Górnika grał okresami statycznie. Nie znaczy to jednak, by na przedpolu przeciwnika nie dochodziło do przyspieszeń, do zmian pozycyjnych i długich przerzutów. Obrona górników nie stanęła przed zbyt trudnym zadaniem, a Oślizło niemal całkowicie zaryglował dostęp do własnej bramki. W II linii podobał się Kwaśny, który już dziś jest doskonałym uzupełnieniem Wilczka i Szołtysika. "Mały" tym razem został oddelegowany na prawą flankę. Popisał się kilkoma świetnymi dryblingami, zwodami i mierzonymi strzałami.
Osobny rozdział trzeba poświęcić Lubańskiemu. Przebywał na boisku tylko 27 minut. W tym okresie zdobył dwie bramki. Normalnie rzecz biorąc, stosując się sztywno do regulaminu "Złotych Butów", reprezentacyjny zawodnik nie powinien być sklasyfikowany. Byłoby to jednak wysoce krzywdzące. Przecież właśnie Lubański, dzięki przytomności umysłu i dużym walorom strzeleckim, przygotował grunt pod późniejszy sukces. Otrzymał, więc notę odzwierciedlającą jego pożyteczną rolę dla górniczej drużyny.
Poloniście sprawili kolejne rozczarowanie. Co prawdą strzelili Górnikowi dwie bramki, ale w sumie postawa poszczególnych zawodników i formacji nie wzbudzała zaufania. Jedynie Anczok, który tak znakomicie spisał się w Moskwie. Orzechowski oraz niedawny junior Frenkiel, zasłużyli na pochlebną wzmiankę.
KAROL WEISBERG, Sport nr 84 z 31 maja 1971r.