30.10.1982 - Górnik Zabrze - Zagłębie Sosnowiec 2:0
30 października 1982 1. liga 1982/83, 12. kolejka |
Górnik Zabrze | 2:0 (0:0) | Zagłębie Sosnowiec | Zabrze, stadion Górnika Sędzia: Jan Sądowicz (Tarnów) Widzów: 5 000 |
Dolny 65 Dolny 83 w |
1:0 2:0 |
|||
Klemenz | ||||
Aleksander Famuła Bogdan Gunia Werner Leśnik Tadeusz Dolny Adam Ossowski Marek Piotrowicz Joachim Klemenz Krzysztof Szwezig Leszek Brzeziński (84. Erwin Grzegorczyk) Andrzej Pałasz Hubert Fait (46. Edward Socha) |
SKŁADY | Słabik Woźnica Kordysz Makowski Rudy Sączek Koczuba (80. Czapla) Jan Urban Miska (69. Łakomiec) Jakub Nowak Bryła | ||
Trener: Zdzisław Podedworny | Trener: Kazimierz Szmidt |
Relacja
Sport
NUMER ZOBOWIĄZUJE
ZABRZE. Tadeusz Dolny jest najskuteczniejszym zawodnikiem Górnika i mimo iż występuje na stoperze, nikogo nie zdziwiło, ze w meczu z Zagłębiem ubrał koszulkę z numerem 9. Grał na swojej normalnej pozycji, jednak numer zobowiązuje. Podobnie jak kilku innych meczach, znów wyręczał napastników, dzięki jego dwom celnym trafieniom zabrzanie odnieśli kolejne zwycięstwo. Jednym słowem koszulkę z numerem 9 miał tym razem ubraną właściwy zawodnik.
Mecze Górnika z Zagłębiem mają swoją historię, ten sobotni nosił numer 51. W bilansie dotychczasowych spotkań zespołem lepszym jest Górnik i choć przed kilkoma miesiącami w Zabrzu triumfowali sosnowiczanie 2-0, faworytem górniczych derbów byli tym razem gospodarze. Co prawda obydwa zespoły miały taki sam dorobek punktowy – 12, zajmowały sąsiadujące miejsca w tabeli, niemniej zabrzanie budzili większe zaufanie. Wszak przed tygodniem wygrali w Warszawie z Gwardią, zaś sosnowiczanie mocno spuścili z tonu, o czym mogą świadczyć ostatnie porażki. Ponadto w zespole Zagłębia zabrakło Mazura, który ma kłopoty z korzonkami nerwowymi i zamiast do Zabrza udał się szpitala w Tychach.
O pierwszej połowie chciałoby się jak najszybciej zapomnieć. Na boisku nie działo się nic godnego uwagi, poza dwoma akcjami gospodarzy. W 12 minucie pięknym rajdem popisał się Pałasz, jednak piłka po strzale Szweziga przeszła tuż nad poprzeczką, zaś w 33 minucie po podaniu Faita, Pałasz silnie strzelił ale Słabik zdołał wypiąstkować piłkę na róg. Jedynym pytaniem w tej pierwszej części było, czy mecz zostanie zakończony, bowiem nad stadion nadciągały coraz gęstsze opary mgły.
Po przerwie zrobił się wreszcie mecz godny miana derbów. Obydwa zespoły postawiły wszystko na jedną kartę, akcje zmieniały się co chwila, zaczęto często a przy tym celnie strzelać, tak że obaj bramkarze mogli wykazać się pełnią formy. Podobał się szczególnie Słabik, który dość długo grzał miejsce na ławce rezerwowych, kiedy więc wrócił między słupki bramki Zagłębia za wszelką cenę chciał udowodnić, że to jemu, a nie Bębnowi należy się miano bramkarza nr 1 i co najważniejsze, sprawę tę przesądził zdecydowanie na swoją korzyść. Co prawda puścił dwie bramki ale w żadnym przypadku nie ponosi winy za ich utratę, w kilku zaś innych sytuacjach uratował swój zespół od dalszych strat.
Sygnał do ataku dało Zagłębie, chyba uśpione marną postawą zabrzan w pierwszej połowie. Gościom, którym ostatnio się nie wiedzie, nie wystarczył remis, chcieli ten mecz koniecznie wygrać. Rozluźnili więc swoje szyki obronne przez co zabrzanie mieli więcej swobody i okazji do uzyskania bramek.
Henryk Kowolik, Sport nr 169 z 2 listopada 1982r.