31.03.1971 - Górnik Zabrze - Manchester City 1:3

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
31 marca 1971
Puchar Zdobywców Pucharów 1970/71, baraż 1/4 finału
Górnik Zabrze 1:3 (0:2) Manchester City Kopenhaga
Sędzia: Gunnar Michaelsen (Dania)
Widzów: 12 100
Herb.gif HerbManchesterCity.gif


Lubański 57
0:1
0:2
1:2
1:3
Young 20
Booth 38 g

Lee 65
Hubert Kostka
Jan Wraży (74 Alfred Olek)
Jerzy Gorgoń
Stanisław Oślizło
Henryk Latocha
Alojzy Deja
Zygfryd Szołtysik
Hubert Skowronek
Jan Banaś
Włodzimierz Lubański
Władysław Szaryński (46 Jerzy Wilim)
SKŁADY Ron Healey
David Connor
Tony Towers
Mike Doyle
Tommy Booth
Willie Donachie
Derek Jeffries
Colin Bell
Francis Lee
Neil Young
Fred Hill
Trener: Ferenc Szusza Trener: Joe Mercer

Relacja

Kronika Górnika Zabrze

Wiadomość o występie jedenastek Manchesteru i Górnika wywołała w Kopenhadze duże zainteresowanie. Dla piłkarzy Górnika zarezerwowane miejsca w hotelu "Beiair", natomiast dla Manchesteru w "Danhotel". Obydwie drużyny zjawiły się w stolicy Danii na dwa dni przed spotkaniem.

Do spotkania zabrzańska drużyna przygotowywała się i leczyła liczne rany w Centralnym Ośrodku Przygotowań Olimpijskich w warszawskich Bielanach. W miejsce chorego Erwina Wilczka na odsiecz przyjechał Siara. Mając do dyspozycji gabinet odnowy, piłkarze skorzystali z kąpieli solankowych i jodobromowych, masaży i innych zabiegów. Pilnie ćwiczyli również na wszelki wypadek wykonywanie rzutów karnych. Mimo to, piłkarze, jak i cały sztab wierzyli, że przechylić szalę zwycięstwa na polską stronę uda się już w ciągu 90 minut. Szykowano się jednak na każdą możliwość.

Manchester City rozegrał z kolei jeszcze ligowe spotkanie z West Bromwich, zakończone remisem 0:0 po nudnej grze i kontuzją Tomy Bootha.

Kierownictwo Górnika zażądało przeprowadzenia przed spotkaniem i po, kontroli antydopingowej. Wywołało to na Main Road zrozumiałe poruszenie. Szok był tak wielki, że zamiast tradycyjnych przed wyprawą na tak ważny pojedynek rodzinnych pożegnań, odbyła się w sztabie Manchesteru City nadzwyczajna narada ekipy. Polacy uzasadniali tę prośbę niewłaściwym zachowaniem zawodników City w trakcie spotkania w Manchesterze, jak np. wytrącenie Banasiowi kubka herbaty z ręki. Anglicy z kolei przyjmowali to jako chęć podwyższenia przedmeczowej temperatury przez zabrzan. Kolejnym szokiem było zawieszenie przez komisję dyscyplinarną na dwa miesiące drugiego trenera City - Allisona. Powodem było używanie niecenzuralnych słów na meczu ligowym.

Nigdy wcześniej szekspirowskie "Być albo nie być" nie było w pucharowej karierze Górnika Zabrze bardziej aktualne niż wtedy. Po dwóch aktach dramatu na scenach Chorzowa i Manchesteru, nastąpił trzeci, już rozstrzygający, a miejscem akcji - stolica Danii - Kopenhaga.

Spotkanie przyniosło koniec marzeń. Po 300. minutach dramatycznej walki, która przez 20 dni trzymała miliony entuzjastów piłkarstwa w Polsce w olbrzymim napięciu, Górnik zakończył karierę w Pucharze Zdobywców Pucharów. W barażu z Manchester City przegrał 1:3 i w ten sposób na placu boju z dwójki ubiegłorocznych finalistów pozostał tylko obrońca pucharu.

Spośród trzech spotkań był to najsłabszy występ górników. Tym razem spotkanie odbyło się na idealnie przygotowanej murawie. Wyższa kultura gry Anglików, świetna szkoła, dyscyplina taktyczna, a więc podstawowe elementy sztuki piłkarskiej stanowiły rozstrzygające walory.

W łańcuchu przyczyn, które doprowadziły do porażki, Górnik nie miał ani jednego ogniwa silniejszego, nawet w konfrontacji z występem na Main Road. Kostka nie wytrzymał próby nerwowej i miał na sumieniu co najmniej jedną bramkę. A w takich meczach, żeby myśleć o awansie, "głupich" bramek tracić nie można. Obrona, do której wcześniej miano tyle zaufania, wykazała zadziwiająco dużo szczelin. Za fatalny kiks Gorgonia Górnik zapłacił najwyższą cenę, w postaci utraty bramki. Tyle samo uzasadnionych pretensji można było mieć do środkowej linii. Wyraźnie brakowało Wilczka, co było widać w sposobie gry zabrzan. Być może byłoby lepiej, gdyby rolę Wilczka potrafił przejąć lepiej dysponowany Szołtysik. "Mały" nie czuł się jednak najlepiej i do niego także można było mieć sporo uzasadnionych zastrzeżeń. To samo ze Skowronkiem, o którym od dawna było wiadomo, że jest silnym zawodnikiem w rozbijaniu ataku przeciwnika, ale jego wartość maleje, gdy ma występować w roli konstruktora gry. Stosunkowo najmniej pretensji można było mieć do Deji, ale w sumie fundamentalna formacja zespołu nie spełniła powszechnych oczekiwań i w skutek tego w środkowej strefie działania było stanowczo zbyt wiele luk, żeby myśleć o innych rozwoju wydarzeń. W ataku przez pierwszy okres najjaśniej błyszczał talent Banasia. Lubański, choć przygotowywał się ze specjalną troską do barażowego spotkania, na pewno w takim sensie nie spełnił oczekiwań, choć z trzech bramek strzelonych Anglikom uzyskał w sumie dwie. Szaryński znów nie uzyskał argumentów uzasadniających jego wybór w obliczu barażowego pojedynku. Po słabych trzech kwadransach zmieniono go na Wilima, co okazało się decyzją słuszną i uzasadnioną, jednak nie na tyle, by mogło to wpłynąć na generalną zmianę rozwoju wydarzeń.

Okres 20. minut po przerwie był zupełnie poprawny w zabrzańskim wykonaniu, pełen rozmachu, szybkiej i dynamicznej gry. Wtedy jeszcze wydawało się, że szala zwycięstwa przechyli się na stronę górników. Działo się to w momencie, gdy przy stanie 2:0 Lubański w dawnym, dobrym stylu wszedł twardo między dwóch obrońców angielskich i końcem buta wepchnął piłkę do siatki. Nastąpił bardzo efektywny zryw polskiej drużyny, która znalazła właściwy rytm i niejednokrotnie była oklaskiwana nieoczekiwanie przez liczną publiczność. Zamiast zysków zabrzanie ponieśli jednak głęboką stratę. W chwili, gdy wydawało się, że wyrównanie wisi na włosku (nie wykorzystana okazja Banasia), Bell wspólnie z Lee ostatecznie położyli pieczęć na awansie Manchesteru City.

Anglikom należały się słowa uznania, że po grze, która nie miała w Manchesterze nic wspólnego z pojęciem fair play, wyrazili postawę nie nasuwającą najmniejszych zastrzeżeń. Poza tym w odpowiednim momencie potrafili się skoncentrować i dostarczyli dostatecznie dużo argumentów, aby udowodnić, że ich awans był w pełni zasłużony. Było to tym godniejsze podkreślenia, że czołowi piłkarze Manchester City włącznie z Summerbee i Bookiem wciąż przebywali na liście kontuzjowanych.