31.07.1974 - Górnik Zabrze - ŁKS Łódź 2:0
31 lipca 1974 1. liga 1973/74, 28. kolejka |
Górnik Zabrze | 2:0 (1:0) | ŁKS Łódź | Zabrze, stadion Górnika Sędzia: Stanisław Eksztajn (Warszawa) Widzów: 10 000 |
Szarmach 10 Deja 51 |
1:0 2:0 |
|||
Deja | ||||
(1-4-3-3) Andrzej Fischer Jan Wraży Jerzy Gorgoń Henryk Wieczorek Zygmunt Bindek Alojzy Deja (80 Jan Kisiel) Lucjan Kwaśny Józef Kurzeja Stanisław Gzil Andrzej Szarmach Ireneusz Lazurowicz |
SKŁADY | Tomaszewski (54 Puchalski) Lubański Jałocha Bulzacki Korzeniowski Polak Grębosz Ostalczyk Mszyca Kasalik Milczarski(Krzemień) | ||
Trener: Teodor Wieczorek |
Relacja
Sport
,,Tomek” NIE WYTRZYMAŁ nerwowo
ZABRZE. – Miła niespodziana! Kto oczekiwał, .ze po emocjach mistrzostw świata w pełni lata, w temperaturze sięgającej 30 stopni i w najmniej odpowiednim okresie zobaczy mało ciekawe i mierne widowisko, ten miał prawo czuć się kompletnie zaskoczony. W środę wieczorem Górnik i ŁKS rozegrały bardzo dobry pojedynek w którym nie brakowało niczego. Ani emocji ani poziomu, ani wreszcie efektownych spięć podbramkowych. Górnik wykazał więcej atutów, miał wibitniejsze indywidualności, dzięki czemu on został zwycięzcą. Zarówno jako fotma jak i skuteczność oraz dyspozycja psychiczna wszystkich piłkarzy stanowiły dużą niespodziankę i równocześnie oznaczają obiecujący prognostyk przed decydującą walką o srebrny medal sezonu. Już pierwszy kwadrans mógł zadowolić wybrednego znawcę. Obaj rywale wykazali olbrzymią ochote do walki mieli odpowiednią szybkość, obserwowaliśmy sporo zmnian pozycyjnych i przerzutów, chwilami przypominających nam fragmenty spotkań oglądanych podczas mistrzost świata. Pierwszy zebrał oklaski Tomaszewski. Po akcji rozpoczętej z lewej strony przez Kurzaję piłka trafiła na głowę Szarmacha nastąpił silny strzał pod poprzeczkę, ale jeden z bohaterów zażegnał niebezpieczeństwo. W 10 minucie Tomaszewski był jednak bezradny w pojedynku z Szarmachem. Tym razem największa zasługa w dynamicznej akcji Górnika przypada Deji, który po błędzie Ostalczyka uruchomił kierownika zabrzańskiego staku w taki sposób, że nieomal otworzył mu drogę do siatki. Łodzianin był bezradny.
Górnik prowadził 1:0 i dzielnie dotąd trzymający się ŁKS wyraźnie jak gdyby poczuł się zdeprymowany. Siadło tempo, sporo było błędów w organizacji obrony, brakowało dostatecznie szybkich kontrataków. W 23 minucie Deja dwukrotnie próbował zaskoczyć Tomaszewskiego z bliskiej odległości, jednak łodzianin w kapitalnym stylu wyszedł z opresji bez szwanku. Już w tym momencie mogło być 2:0, gdyby bramki łodzian bronił ktokolwiek inny. W końcówce pierwszej połowy dwukrotnie został zagrożony Fischer, ale on też robił wszytsko żeby dowieść, że nie jest gorszy od Tomaszewskiego.
Po zmianie stron tempo nadal było wysokie, mnożyły się groźne sytuacje pod obydwoma bramkami. Zaczął Korzeniewski, który strzałem z dystansu próbował zaskoczyć bramkarza Górnika. I strzał i obrona była przedniej marki, Trzy minuty później najbardziej aktywny piłkarz na boisku – Deja idealnie doskoczył do dośrodkowania Kurzei i głową umieścił piłkę w rogu siatki. Tomaszewski nie wytrzymał nerwowo i zażądał zmiany. Trener Kowalski ugiął się pod pesją, zwolnił Tomaszewskiego i puścił w bój Puchalskiego. Zaraz po tym zastępca reprezentacyjnego bramkarza popisał się kapitalną obroną piłki po rzucie wolnym Jerzego Gorgonia. W końcówce dwukrotnie bliski zaskoczenia Puchalskiego był bardzo aktywny Wieczorek. W 78 minucie Deja będąc w pełnym biegu sfaulował interweniującego Puchalskiego, za co otrzymał żółtą kartkę. Nie mogło to oczywiście pozostać bez wpływu na ogólną ocenę tego piłkarza.
W 85 minucie ŁKS stracił Korzeniewskiego, który musiał opuścić murawę, wskutek czego goście zostali w dziesiątke. Oznaczało to logiczną konsekwencję tego co uczynił wcześniej Tomaszewski. ŁKS wyczerpał limit zmian. Brakło czasu, a może i wiary w celowość wzmożonych wysiłków żeby łodzianie zdołali uzyskać przynajmniej honorową bramkę.
JANUSZ JELEŃ, Sport nr 153 z 1 sierpnia 1974 r.