31.08.1957 - Polonia Bytom - Górnik Zabrze 0:0
31 sierpnia 1957 1. liga 1957, 15. kolejka |
Polonia Bytom | 0:0 | Górnik Zabrze | Bytom Sędzia: Hołyst (Warszawa) Widzów: 22 000 |
Edward Szymkowiak Józef Dymarczyk Aleksander Olejniczak Bogusław Widawski Teodor Marx Józef Wieczorek Erwin Pyka Kazimierz Trampisz Stanisław Krasucki Jan Liberda Alfred Gazda |
SKŁADY | Józef Kaczmarczyk Antoni Franosz Stefan Florenski Henryk Hajduk Eryk Nowara Marian Olejnik Henryk Szalecki Edward Jankowski Manfred Fojcik Ginter Gawlik Roman Lentner | ||
Trener: Adam Niemiec | Trener: Zoltán Opata |
Relacja
Przegląd Sportowy
W Bytomiu zabrakło strzelca i spodziewanych emocji. Polonia remisuje 0:0 z Górnikiem.
Ani jednego strzału z prawdziwego zdarzenia nie oddali napastnicy Polonii na bramkę Kaczmarczyka. Już sam ten fakt mówi wyraźnie o słabej dyspozycji piątki napadu gospodarzy. Nie jest on jednak równoznaczny z tym, że Polonia posiadała może w tym meczu duża przewagę. Tak wcale nie było.
Większość z gry upłynęła na chaotycznych wędrówkach piłki po środku boiska, Szymkowiak również nie był zbytnio zatrudniony, aczkolwiek dwukrotnie miał sposobność do popisania się wspaniałymi interwencjami. Utkwiła nam zwłaszcza w pamięci fantastyczna wprost obrona silnej główki Jankowskiego oddanej zaledwie z 2-metrowej odległości. Dzięki kapitalnemu refleksowi Szymkowiak zdołał sparować i tę niezwykle trudną piłkę.
Spodziewaliśmy się znacznie więcej po tym meczu dwóch najlepszych aktualnie jedenastek śląskich. Pierwsze minuty jak gdyby usprawiedliwiały te nasze oczekiwania. Oba zespoły rozpoczęły z wielkim wigorem, przeprowadzając obustronne ataki w tempie godnym koszykówki lub hokeja na lodzie. Niestety, po kilkunastu zaledwie minutach gra stoczyła się na bardzo niski poziom.Winę za to ponoszą w pierwszym rzędzie napastnicy, którzy nie byli zbyt pomysłowi, aby poradzić sobie z uważnie i poprawnie grającymi formacjami defensywnymi.
Polonia znów nie posiadała w tym spotkaniu skrzydeł, bowiem ani Gazda, ani Pyka nie potrafili utrzymać się przy piłce ani jej wywalczyć. Skłonności Liberdy do nadmiernego dryblowania nie mogły także przynieść sukcesu. Jeden jedyny Trampisz starał się wprowadzić jakiś ład w poczynania swoich młodszych kolegów. Kilkakrotnie wyłożył on piłkę w sposób wzorowy, niestety nie znalazł zrozumienia u partnerów.
Mecz niedzielny potwierdził szczelność defensywy bytomskiej. Dymarczyk tylko raz jeden pozwolił się ograć Lentnerowi by następnie trzymać go w szachu. Podobnie i Widawski nie pozostawił Szaleckiemu zbyt dużej swobody. Olejniczak dostroił się do poziomu swoich bocznych kolegów, tak że uważna gra trójki obrońców wystarczyła, aby napastnicy z Zabrza nie za często dochodzili do pozycji strzałowych.
Wielki mecz rozegrał Jankowski, którego dawno nie widzieliśmy tak bojowego i energicznego. Pracował za trzech, walcząc o każdą piłkę. Z jego też tylko strony zagrażało Szymkowiakowi poważniejsze niebezpieczeństwo. W defensywie zabrskiej niezawodnie spisywał się Floreński, który wyrasta na naszego stopera numer 1. Już w trzecim kolejnym meczu nie popełnił ten zawodnik dosłownie ani jednego błędu.
Górnik strzelił dwie bramki, ale obie nie mogły zostać uznane, gdyż pierwsza padła ze spalonego (Jankowski) drugą zaś zdobył Fojcik, pomagając sobie ręką.
Z przebiegu gry należało się raczej górnikom zwycięstwo, bowiem byli oni zespołem bardziej wyrównanym i nie posiadali w swoim składzie tak słabych punktów jak Gazda czy Pyka.
(d), Przegląd Sportowy nr 134, 2 września 1957