31.10.1970 - Stal Rzeszów - Górnik Zabrze 0:1

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
31 października 1970, godzina 14:00
1. liga 1970/71, 10. kolejka
Stal Rzeszów 0:1 (0:0) Górnik Zabrze Rzeszów
Sędzia: Alojzy Jarguz (Olsztyn)
Widzów: 20 000
HerbStalRzeszow.gif Herb.gif
0:1 Szaryński 88

Czajkowski
Skiba
Marian Ostafiński
Dowbecki
Janiak
Marciniak
Duda
Bożek (59 Przybyło)
Kozerski
Jan Domarski
Tandecki
SKŁADY (1-4-3-3)
Jan Gomola
Jan Wraży
Stanisław Oślizło
Jerzy Gorgoń
Henryk Latocha
Hubert Skowronek
Erwin Wilczek
Alojzy Deja
Jan Banaś
Włodzimierz Lubański
Władysław Szaryński
Trener: Ferenc Szusza

Dodatkowe informacje

  • Mecz przełożony z 18 października.

Relacje

Kronika Górnika Zabrze

Nigdy jeszcze w historii pojedynków na linii Rzeszów - Zabrze, Górnicy nie zostali zmuszeni do tak dużego wysiłku i nigdy też ich końcowy sukces nie był po zakończeniu gry przedmiotem tak zażartych sporów w tym sensie, czy punkty przypadły drużynie, która faktycznie grała lepiej. W pierwszej połowie przeważali rzeszowianie, mieli kilka dogodnych sytuacji, jednak wynik do końca pierwszej połowy pozostał bezbramkowy. Druga połowa rozbudziła jeszcze większe emocje. Po 80 minutach ciężkich zmagań, które w normalnych warunkach powinny wyczerpać resztki sił piłkarzy rzeszowianie uderzyli z większą siła i impetem, zaś Górnik odpowiedział im tym samym i widowisko stało się jeszcze bardziej atrakcyjne. W 88. minucie obrońca Stali Janiak tak niefortunnie wybił piłkę, że zatoczyła ona łuk w powietrzu i jak bumerang wróciła na pole karne akurat tam, gdzie stał Szaryński, który umieścił piłkę w siatce.

Sport

Ośmiokrotny mistrz skraca dystans do lidera

Blisko 20 tys. widzów zebrało się na rzeszowskim stadionie, nie zważając na typowo jesienną aurę, na deszcz i chłód. Oto miara popularności Górnika z jednej strony, oraz dowód coraz większego zaufania, jakim cieszy się wśród swoich sympatyków rzeszowska jedenastka z drugiej. Stal przygotowywała się do tego meczu wyjątkowo solidnie i nad Wisłokiem liczono się nawet z możliwością porażki Górnika. Do sensacji jednak nie doszło. Jeszcze raz wygrali zabrzanie, ale po bardzo ciężkiej i wyczerpującej walce, w której z obydwu stron dyktowano sobie nawzajem bardzo trudne warunki, a szala zwycięstwa do ostatnich minut przechylała się to na jedną, to na drugą stronę.

Nigdy jeszcze w historii pojedynków na linii Rzeszów — Zabrze górnicy nie zostali zmuszeni do tak dużego wysiłku i nigdy też ich końcowy sukces nie był po zakończeniu gry przedmiotem tak zażartych sporów w tym sensie, czy punkty faktycznie przypadły lepiej grającej drużynie.

Gra stała na dobrym poziomie, zaś finisz spotkania był wprost porywający. Po 30 minutach ciężkich zmagań, które w normalnych warunkach powinny wyczerpać ostatnie rezerwy sił u piłkarzy, rzeszowianie uderzyli w końcówce z olbrzymim impetem i zawziętością, zaś Górnik momentalnie odpowiedział w tym samym stylu i dosłownie w ciągu jednej minuty dobry mecz przemienił się w pasjonujące widowisko. Już wydawało się, że Domarski i Marciniak zmuszą do odwrotu "górniczą armadę”, ale oto w 88 minucie akcja przeniosła się na drugą stronę boiska i jeden z rzeszowskich obrońców „zarobił” rzut wolny. Ściągnęli pospiesznie stalowcy, zablokowali dostęp do bramki, ale kiedy niebezpieczeństwo właściwie minęło — Janiak tak niefortunnie wybił piłkę, że zatoczyła ona łuk w powietrzu i jak bumerang wróciła na pole karne akurat tam, gdzie po lewej stronie czekał na swoją wielką szansę Szaryński. Zawodnik Górnika strzelił z najbliższej odległości w kant słupka, piłka odbiła się i rykoszetem wpadła do siatki.

Tak rozstrzygnęły się losy meczu. Wcześniej stroną bardziej aktywną byli rzeszowianie, co wynikało zarówno z dobrej gry tego zespołu, ale także z taktyki przy¬jętej przez Górnika. Goście jeszcze raz z pełnym powodzeniem realizowali wielokrotnie sprawdzoną koncepcję uważnej i bardzo sta¬rannej gry w obronie, przy słusznym założeniu, że nawet najlepiej dysponowany przeciwnik w ciągu 90 minut musi popełnić jakiś błąd, a wtedy będzie okazja, aby sięgnąć po zwycięstwo.

W pierwszej części spotkania przez 30 minut „przy głosie” byli stalowcy i Gomola w kilku wypadkach musiał staczać dramatyczne pojedynki z Kozerskim oraz Domarskim. W 42 minucie wydawało się, że padnie nieuchronnie bramka, ale piłka strzelona przez Domarskiego, trafiła w słupek, a następnie Gorgoń efektowną powietrzną paradą wyekspediował ją na korner.

Po przerwie emocje były jeszcze większe, a poziom meczu poprawiał się z minuty na minutę. Górnik nie bez wysiłku kontrolował teraz przebieg gry, ale trzeba podkreślić, że w każdej sytuacji, kiedy niebezpieczeństwo ze strony gospodarzy zaczynało narastać, potrafił zawsze odpowiedzieć bądź to agresywnym kryciem, bądź zwiększeniem tempa, aktywną grą wszystkich formacji oraz groźnymi rajdami w wykonaniu Lubańskiego i Szaryńskiego. Świadczyło to najlepiej o dobrej dyspozycji górniczej jedenastki i jej wzrastających możliwościach na finiszu tegorocznego sezonu.

Występ w Rzeszowie, jeśli potraktujemy go jako generalny sprawdzian gotowości przed re¬wanżowym meczem z Goeztepe Jzmir, wypadł dla gości dobrze. Gomola bronił bez zarzutu — jest w dużej formie i świetnej dyspozycji psychicznej. W obronie też nie było słabych punktów. Latocha staczał piękne pojedynki z Kozerskim, zaś Gorgoń w podobnym stylu walczył z Domarskim. Interwencje Oślizły i Wrażego również budziły pełne zaufanie. W sumie więc cała formacja potwierdziła w pełni zadowalającą dyspozycję. W środkowej linii Skowronek był najbardziej aktywny, Wilczek wyróżniał się w budowaniu akcji ofensywnych, zaś Deja zaliczył mecz w równej, przyzwoitej normie. Szołtysik był w Rzeszowie rezerwowym, ale wydaje się, że zespół nie odczuwał wyraźnie braku wsparcia ze strony tego świetnego piłkarza.

Tylko Lubański, nad którym rzeszowianie roztoczyli bardzo troskliwą opiekę, mógł narzekać na brak partnera, z którym współpraca układa mu się najlepiej. Dużo kłopotów sprawił rzeszowskiej obronie Szaryński, natomiast mniejsze było zagrożenie ze strony Banasia, który po długiej przerwie nie złapał jeszcze właściwego rytmu. Lubański najlepsze momenty miał w tych okresach gry, kiedy decydowały się losy pojedynku i wtedy właśnie ataki, inicjowane przez tego piłkarza, miały duży rozmach. Wydaje się, że tylko w jednym punkcie zabrzanie nie byli w pełni zadowoleni z udanego występu w Rzeszowie. Mianowicie musieli oni włożyć w grę więcej wysiłku, niż przewidywał plan, ale to nie jest powód do alarmu. Najważniejsze, że drużyna jest w formie.

Drużyna rzeszowska rozegrała Z Górnikiem jeden z lepszych tegorocznych meczów. Atuty zaprezentowane przez stalowców, to już nie tylko żelazna kondycja i wytrzymałość, ale także coraz większe zrozumienie reguł własnego planu taktycznego nawet w sytuacji, kiedy trzeba grać z zespołem tej klasy, co Górnik. Indywidualnie na najlepsze noty w zespole gospodarzy zasłużyli: Skiba, Domarski, Marciniak oraz wprowadzony po przerwie Przybyło.

Jan Filipowicz, Sport nr 155 z dnia 02.11.1967 r.