01.10.1986 - Górnik Zabrze - RSC Anderlecht 1:1

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
1 października 1986 (środa), godzina 17:00
PEMK 1986/87, rewanż 1/16 finału
Górnik Zabrze 1:1 (0:0) RSC Anderlecht Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Heinz Holzmann (Mannersdorf, Austria)
Widzów: ok. 20 000
Herb.gif HerbRSCAnderlecht.gif
Cyroń 55 1:0
1:1

Guðjohnsen 79
Grembocki 39 Yellow card.gif Guðjohnsen 32, Scifo 58, van Tiggelen 74
(1-4-4-2)
Józef Wandzik
Jacek Grembocki
Józef Dankowski
Joachim Klemenz
Marek Kostrzewa
Marek Majka (85 Krzysztof Kołaczyk)
Waldemar Matysik
Jan Urban
Ryszard Cyroń
Andrzej Pałasz
Andrzej Iwan
SKŁADY
Jacky Munaron
Adri van Tiggelen
Georges Grün
Michel de Groote
Frank Vercauteren
Guido Swinnen
Enzo Scifo
Lozano
Pier Janssen
Henrik Andersen
Arnór Guðjohnsen
Trener: Lesław Ćmikiewicz Trener: Arie Haan

Relacja

Sport

Program meczowy.
Ander.jpg

Rewanżowy mecz z Anderlechtem był dla zabrzan okazją do rehabilitacji po wyjątkowo słabym w ich wykonaniu meczu w Brukseli. Piłkarze Górnika przygotowywali się do tego spotkania w dobrze im znanym ośrodku sportowo-wypoczynkowym w Kamieniu koło Rybnika. Świetnie zdawali sobie sprawę z arcytrudnego zadania jakie przed nimi stoi.

Belgowie przylecieli do Katowic na dzień przed meczem. Przeprowadzili na obiekcie zabrzan trening w godzinie środowego meczu. Ekipa zamieszkała w hotelu Warszawa.

Prowadzący spikerkę red. Wojciech Majewski zmobilizował górników jak tylko potrafił. Przypomniał o obraźliwej drużynce w belgijskiej prasie po 0-2 na Astrid Park, zacytował Haana, który na wtorkowej konferencji prasowej stwierdził bez ogródek, że Anderlecht jest już w II rundzie. Mobilizacja mobilizacją, ale czy starczy sił, umiejętności i… konceptu na sforsowanie pięcioosobowej zapory przed Munaronem? Obu środkowych obrońców wspomagał Jansen, zaś z przodu pozostawiono jedynie Gudjohnssena. Fiołki wyraźnie zamierzały wywieźć 0-0.

Pierwszy pomysł nie był najlepszy. Mało precyzyjne wrzutki Majki, czy Matysika w kierunku Pałasza i Cyronia padały łupem wyższych o głowę Demola, Swinnena lub van Tiggelena. Dwa rzuty wolne Kostrzewy egzekwowane z lewej strony, również należały do straconych szans. Po jakimś kwadransie taktyka uległa zmianie. Więcej ruchu, krótkie podania, wszystko w szybkim tempie. Gra o parę klas lepsza niż w kompromitującym występie przeciwko Zagłębiu. 16 minuta: Demol w ostatniej chwili rozbroił Urbana, obsłużonego przez Matysika. Za moment Kostrzewa usiłował zaskoczyć lobem Munarona. Cyroń i Iwan strzelali z dalszej odległości. Rosły Klemenz ruszył do przodu i w 28 min. minimalnie chybił, główkując po wolnym Majki. Tenże Majka, wspaniale wypuszczony przez Pałasza dośrodkowując trafił w Jansena. Jeszcze jedno mistrzowskie zagranie kapitana – albo Cyroń zbyt późno wystartował, albo podanie było jednak za mocne. Górą Munaron.

Nieco przytłoczony mistrz Belgii śmielej skontrował w końcówce pierwszej odsłony. Lozano pewnie wykorzystałby sytuację sam na sam z Wandzikiem, gdyby nie taktyczny faul Grembockiego – w efekcie żółta kartka i wolny, po którym Vercauteren trafił w boczną siatkę. Kolejna akcja czarnowłosego Hiszpana i znów zamieszanie pod górniczą bramką. Wandzik tylko sparował strzał, Jansen nie zdążył z poprawką.

Plan w miarę szybkiego zdobycia gola nie powiódł się, zatem pozostała nadzieja, że Munaron skapituluje... w ogóle. Zanosiło się na to w 49 minucie. Iwan znalazł Kostrzewę po lewej, ten dośrodkował, ale Ryszard Cyroń chyba nie spodziewał się, że piłka spadnie mu na głowę. Kozioł z 5 metrów – tak podałby bramkarzowi któryś z jego obrońców. Nie umilkły jeszcze głosy rozczarowania na trybunach, kiedy tenże Cyroń znów odszukany w tłumie przez Kostrzewę (w znalezieniu adresata dopomógł kiks Jansena), trafił w cel z jakichś 10 metrów. 1-0, tylko jak zdobyć tę drugą, by grać o trzy punkty?

Teraz o zmianie wyniku myślał już nie tylko Górnik. Lozano i Scifo uzupełnili linię ataku. Kabongo rozpoczął rozgrzewkę. W 76 min. Wandzik błysnął refleksem, na kilka metrów przed bramką broniąc strzał Scifo. Mało widoczny Vercauteren chyba po raz pierwszy przeprowadził akcję w swoim stylu cztery minuty później. Dotarł do końcowej linii, płasko podał Gudjohnsenowi, który tym razem uciekł Matysikowi i Dankowskiemu. Wykończenie było formalnością. Koniec emocji, żegnaj druga rundo.

Drużynka pokazała się z zupełnie innej strony, niż przed dwoma tygodniami. Choć nie cały team Ćmikiewicza nagle odzyskał formę, wszyscy walczyli do upadłego. Tego występu nie trzeba się wstydzić.

Sport z 30.09.1986 r.

Sport z 01.10.1986 r.

Sport z 02.10.1986 r.