02.10.1985 - Bayern Monachium - Górnik Zabrze 4:1
2 października 1985 (środa), godzina 20:00 PEMK 1985/86, rewanż 1/16 finału |
Bayern Monachium | 4:1 (1:1) | Górnik Zabrze | Monachium, Olympiastadion Sędzia: Howard King (Merthyr Tydfil, Walia) Widzów: 13 500 |
Winklhofer 26 Hartmann 55 Hartmann 73 Hoeneß 85 g |
0:1 1:1 2:1 3:1 4:1 |
Majka 18 | ||
Jean-Marie Pfaff Helmut Winklhofer Holger Willmer (60 Manfred Schwabl) Hans Pflügler Bertram Beierlorzer Klaus Augenthaler Norbert Nachtweih Søren Lerby Michael Rummenigge (73 Ludwig Kögl) Dieter Hoeneß Frank Hartmann |
SKŁADY | (1-4-3-3) Eugeniusz Cebrat Bogdan Gunia Józef Dankowski Waldemar Matysik Marek Kostrzewa Marek Majka Ryszard Komornicki Joachim Klemenz Andrzej Zgutczyński Jan Urban (73 Werner Leśnik) Andrzej Iwan (83 Marek Piotrowicz) | ||
Trener: Udo Lattek | Trener: Hubert Kostka |
Dodatkowe informacje
- Według innego źródła w 83. minucie spotkania Andrzeja Iwana zmienił Andrzej Orzeszek.
Relacja
Sport
Czarterowy TU-134 z ekipą Górnika na pokładzie wylądował w stolicy Bawarii 1. października kilka minut po godzinie 10-tej. Na lotnisku przywitali mistrzów Polski działacze Bayernu, dziennikarze i fotoreporterzy. Piłkarze zainstalowali się w znanym hotelu Sheraton. Wieczorem o 20-tej zapoznali się z płytą Stadionu Olimpijskiego i przeprowadzili krótki trening.
Niemiecka prasa pisała o rewanżu z Górnikiem z umiarkowanym optymizmem. Przyczyną tego była sensacyjna ligowa porażka Bayernu z ostatnią w tabeli Fortuną Düsseldorf. W wypowiedzi dla Kickera, Norbert Eder przestrzegał, że mimo korzystnego wyniku sprzed dwóch tygodni, nie można lekceważyć drużyny, która znajduje się w ścisłej czołówce polskiej ligi. Zresztą przebieg drugiej połowy meczu w Chorzowie potwierdził, że Bawarczycy muszą się mieć na baczności. Na łamach gazet przypominało się też starcie pomiędzy Komornickim i Matthaeusem, które wyeliminowało tego drugiego na dłuższy czas z gry. Większość zawodników mistrza Polski oceniało realnie szanse Górnika, zapewniając jednak, że nie powtórzą się błędy z 18 września.
Górnik, co podkreślał trener Kostka po chorzowskim spotkaniu, zaczął mecz grając swoją piłkę. Bez kompleksów, bez obaw o to, że w każdej chwili może być skarcony błyskawiczną kontrą. Mistrz RFN nie miał zbyt dużo okazji do ich wyprowadzenia, w kornerach wyraźnie prowadzili zabrzanie. Nasi piłkarze wypracowali trzy pozycje bramkowe, zebrali wiele oklasków za efektowne, szybkie akcje i wreszcie w 17 min., objęli prowadzenie. Efektowna to była akcja. Zapoczątkował ją Zgutczyński, aktywny jak w wielu ostatnich występach, przekazał piłkę Iwanowi, ten strzelił, Pfaff tylko odbił piłkę. Trafiła znowu do Zgutczyńskiego, który dostrzegł dobrze ustawionego Majkę i … 1-0 dla Górnika. Jaka szkoda, że na Stadionie Śląskim, straciliśmy tę nieszczęsną drugą bramkę. Ale to dopiero początek. W chwilę później druga szansa i… akcja Urbana, strzał Iwana, ale zyskaliśmy tylko róg.
Nie musieliśmy kryć swoich sympatii do drużyny, której przyszło nam towarzyszyć w trudnej próbie. Gdyby Górnik grał tak w Chorzowie, to rewanż rozpocząłby się z inną zaliczką. W 26 min. było już jednak, po strzale Winklhofera, 1-1. Obawialiśmy się o strzały z dystansu w wykonaniu Augenthalera, a tymczasem godnie zastąpił go Winklhofer. Odległość była spora, ponad 30 metrów, a jednak Cebrat nie miał wiele szans na skuteczną interwencję.
Do końca pierwszej odsłony nasz mistrz toczył wyrównany pojedynek i wynik nie uległ zmianie, jednak po przerwie Bayern pokazał, że jest klasowym zespołem. Udo Lattek nie przejął się zbytnio brakiem kontuzjowanego w Chorzowie Matthaeusa, miał wartościowych zastępców. Zabrzanie trzymali się dzielnie do chwili utraty drugiej bramki, zdobytej przez Hartmanna po wyraźnym zagapieniu się Klemenza. Potem Bayern niepodzielnie panował na murawie, choć najwyższą klasę zademonstrował tylko przez 15, może 20 minut.
W 59 min. dobrze zachował się Cebrat po uderzeniu Hoenessa. Zabrzanie zaczęli grać tak, jakby już stracili wszelkie nadzieje korzystnego rozstrzygnięcia. Mnożyły się błędy w obronie, a nieliczne ataki były z łatwością likwidowane. W 73. minucie znów gol Hartmanna. Było już po wszystkim. Bawarczycy panowali nad sytuacją, w pewnych momentach można było nawet mówić o deklasacji. Kropkę nad „i” postawił Hoeness strzałem głową i była to najpiękniejsza bramka meczu.
Cóż, po pierwszym spotkaniu w Chorzowie naszemu mistrzowi nie dawano wielkich szans sprawienia niespodzianki. A jednak sprawił takową, o ironio, po wysokiej przegranej. Grał lepiej niż w pierwszym spotkaniu. A dlaczego przegrał aż 1-4? Bo sam nie wykorzystał kilku szans, a snajperzy Bayernu z łatwością uzyskiwali bramki. Najlepszymi zawodnikami spotkania uznani zostali Frank Hartmann oraz … Marek Majka, który najbardziej dał się we znaki obrońcom Bayernu co było dla wszystkich sporym zaskoczeniem.
Wprawdzie zwykło się mówić, że wynik mówi sam za siebie, ale tym razem nie można ograniczyć się do takiego właśnie lapidarnego sformułowania, byłoby to bowiem uproszczenie sprawy, krzywdzące z pewnością piłkarzy mistrza Polski. Porównując bowiem oba spotkania trzeba przyznać, że górnicy… korzystniej zaprezentowali się na wyjeździe. Niestety w momencie utraty drugiego gola zaczęły się mnożyć błędy bezlitośnie wykorzystywane przez rywali. Stąd wysoka przegrana, zdaniem większości obserwatorów – za wysoka.
Sport z 02.10.1985 r.
Sport z 03.10.1985 r.
Sport z 04.10.1985 r.