03.03.1984 - Górnik Zabrze - Ruch Chorzów 0:1
3 marca 1984 (sobota), godzina 17:00 Puchar Polski 1983/84, rewanż 1/4 finału |
Górnik Zabrze | 0:1 (0:0) | Ruch Chorzów | Zabrze, stadion Górnika Sędzia: Roman Kostrzewski (Bydgoszcz) Widzów: ok. 12 000 |
0:1 | Perlak 90 k | |||
Piotrowicz | Siudek, Nowak, Warzycha | |||
Wrona 69, Kamiński 82 | ||||
Eugeniusz Cebrat Marek Piotrowicz Józef Dankowski Werner Leśnik Marian Zalastowicz (60 Janusz Pontus) Bogdan Gunia Waldemar Matysik Ryszard Komornicki Marek Majka Andrzej Pałasz Andrzej Zgutczyński |
SKŁADY | Józef Wandzik Leszek Wrona Krzysztof Gawara Eugeniusz Kamiński Waldemar Fornalik Józef Nowak Mieczysław Szewczyk Mirosław Jaworski (23 Albin Mikulski) Henryk Perlak Włodzimierz Siudek (71 Grzegorz Waliczek) Krzysztof Warzycha | ||
Trener: Hubert Kostka | Trener: Alojzy Łysko |
Dodatkowe informacje
- Bramka Henryka Perlaka padła w drugiej minucie doliczonego czasu gry drugiej połowy.
Relacja
Pucharowy rewanż odbył się na wiosnę w Zabrzu. Rok wcześniej chorzowianie o mały włos nie wygrali rozgrywek pucharowych. Potknęli się na przedostatniej przeszkodzie, a owo niepowodzenie z pewnością wzmogło apetyty sympatyków niebieskich w tej edycji. Tymczasem 1:0 z odwiecznym rywalem stanowiło skromną zaliczkę. Na dodatek chorzowianie przeżywali wówczas ciężkie chwile – złamana noga najlepszego zawodnika, odejście trenera Lenczyka, wreszcie epidemia grypy, w efekcie której o mało nie zwrócono się do PZPN z prośbą o przełożenie meczu. Grzybowski, Walot i Jakubczyk kurowali się w łóżkach, ale jako że nie zanotowano dalszych zachorowań w obozie Alojzego Łyski, zapadła decyzja, by jednak grać. Wpływ grypy na formę wydawał się być jednak oczywisty, co niepokoiło mocno kibiców niebieskich. Wiele przymawiało więc za tym, że Górnik zdoła odrobić jednobramkową stratę i awansuje. Byłby to nadzwyczaj udany powrót Huberta Kotki w roli trenera zespołu.
Trudno było uznać widowisko na stadionie Górnika za pokaz dobrego futbolu, ale jednak chyba nikt z obecnych na trybunach nie żałował pieniędzy wydanych na bilet. Los wyreżyserował efektowny dramat ze stopniowaniem napięcia i nieoczekiwanym finałem, tyle tylko, że wywołane emocje – szczególnie wśród piłkarzy, nie zawsze były czysto sportowe. Tego wieczoru piłka była bowiem drugorzędnym celem ich brutalnych fauli i dotyczyło to, wbrew temu, co mówi podział kolorowych kartoników, obu zainteresowanych stron.
Głównym założeniem zabrzan było strzelić jak najszybciej gola. Trójkolorowi żwawo zabrali się do jego realizacji, kilka razy solidnie przestraszyli Józefa Wandzika, ale okazało się, że w ciągu zimy zabrzanom nie przybyło skuteczności. Do przerwy lista tych, którzy nie wiedzieli, jak się zachować pod bramką objęła Andrzeja Zgutczyńskiego, Bogdana Gunię (po dwa razy), Andrzeja Pałasza, Marka Majkę i Wernera Leśnika. Niebiescy najczęściej tworzyli 9-osobową zaporę przed Wandzikim, czasem jednak kontrowali – Józef Nowak był bliski celu w 6, a potem w 32 minucie.
Po zmianie stron Górnik jakby opadł z sił, a rywale stopniowo opanowywali środek pola. Działo się tak do 65 minuty, kiedy to pech gospodarzy sięgnął zenitu. Najpierw Krzysztof Gawara jakimś cudem sparował strzał Pałasza, zaś w chwilę później Waldemar Matysik uderzył zza linii pola karnego – piłka odbiła się od słupka i wpadła w objęcia Wandzika. Zaczynało robić się nerwowo. Arbiter, który do tej pory ograniczał się do żółtych kartek i odgwizdywania rzutów wolnych, w 69 minucie sięgnął po czerwony kartonik. - Kolega z linii zasygnalizował mi przewinienie Leszka Wrony. – piłkarz Ruchu powiedział wtedy pod jego adresem: - Co ty, k...wa, pokazujesz? Dodać trzeba, że liniowy pokazywał aut dla Górnika, zaś Wrona domagał się wolnego za wcześniejszy faul Pałasza. Koledzy ukaranego zapobiegli rękoczynom, prezes Ruchu osobiście ściągnął go z boiska, ale w 5 minut później... poszedł w jego ślady, opuszczając ławkę rezerwowych na polecenie arbitra. Na tym nie koniec. W 82 minucie sędzia ponownie pokazał czerwoną kartkę, tym razem po faulu Eugeniusza Kamińskiego na Pałaszu. Dziewięciu pozostałych niebieskich broniło się jak mogło, grało na czas, za co mecz został przedłużony o 2 minuty. I właśnie w owej 92 minucie Grzegorz Waliczek przebiegł z piłką połowę boiska, minął trzech obrońców Górnika i padł, podcięty z tyłu na polu karnym. Henryk Perlak wykorzystał jedenastkę. Chorzowianie wygrali ostatni jak dotąd mecz pucharowy z Górnikiem i awansowali do półfinału, gdzie dwukrotnie ulegli poznańskiemu Lechowi.