14.04.1963 - Górnik Zabrze - Ruch Chorzów 0:3

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
14 kwietnia 1963 (niedziela)
Puchar Polski 1962/63, 1/2 finału
Górnik Zabrze 0:3 (0:1) Ruch Chorzów Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Ryszard Banasiuk (Katowice)
Widzów: 20 000
Herb.gif HerbRuchChorzow.gif
0:1
0:2
0:3
Faber 4
Kasprzyk 57
Lerch 80
Hubert Kostka
Stefan Florenski
Stanisław Oślizło
Waldemar Słomiany
Norbert Gwosdek (46 Erwin Wilczek)
Jan Kowalski
Joachim Czok
Włodzimierz Lubański
Jerzy Musiałek
Zygfryd Szołtysik
Roman Lentner
SKŁADY Jan Barow (65 Henryk Pietrek)
Eugeniusz Pohl
Mieczysław Siemierski
Alojzy Łysko
Antoni Nieroba
Zygmunt Pieda
Kazimierz Polok
Bernard Bem
Eugeniusz Lerch
Roman Kasprzyk
Eugeniusz Faber
Trener: Ewald Cebula Trener: Sándor Tatrai

Relacja

Polok w pojedynku ze Słomianym. (Fot. Jerzy Bydliński [w:] „Sport” nr 45 z dnia 18.04.1963, s. 1)

Rok wcześniej Górnik zmierzył się z Ruchem w ćwierćfinale Pucharu Polski. W kolejnej edycji oba zespoły spotkały się z kolei w półfinale rozgrywek. Górnik był wówczas liderem rozgrywek ligowych, który po drodze pokonał Uranię i Slavię z Rudy Śląskiej oraz Lecha Poznań. Ruch zajmował w lidze drugie miejsce, w pucharze pokonał już Polonię Gdańsk, Stal Rzeszów i Zawiszę Bydgoszcz, co tylko dodawało emocji pojedynkowi. Przed spotkaniem w Zabrzu wszystkich intrygowało nowe ustawienie niebieskich. W ostatnich spotkaniach ligowych podopieczni trenera Tatrai zagrali bowiem ustawieniem 4-3-3, wygrywając 4:2 (3:1) z Legią, 4:0 (2:0) z ŁKS-em i 4:0 (2:0) z Pogonią Szczecin. Zastanawiano się więc, czy ta „nowa broń” zda egzamin w Zabrzu. Górnicy mieli wystąpić już w pełnym składzie, z Ernestem Polem w linii ataku i na ich tle można było wydać pełną ocenę możliwości chorzowian.

Trener Tatrai i jego piłkarze zdali ten egzamin na „piątkę”, pokonując górników aż 3:0. Na boisku w Zabrzu nikt wcześniej nie dokonał takiego wyczynu. Była to więc niespodzianka dużego kalibru. W ostatnich trzech edycjach Górnik był bowiem etatowym finalistą, a w 1963 roku zabrzanie pragnęli wpisać się wreszcie na listę zwycięzców. Ruch przekreślił jednak łatwo te plany.

Górnicy byli bezradni wobec wzmocnionej defensywy niebieskich. Prostokąt pola karnego stanowił dla Romana Lentnera, Jerzego Musiałka i Zygfryda Szołtysika granicę, której żaden z nich nie umiał sforsować tak, aby dojść do „czystej” pozycji strzałowej. Wszelkie próby kończyły się niepowodzeniem. Skoncentrowanie uwagi na grze obronnej i zaryglowanie dostępu do własnej bramki było jednak jedynie podstawą, z której drużyna chorzowska wyprowadzała szybkie kontruderzenia. Ich tajemnica polegała na szybkości, technice, bogatym repertuarze zagrań, i prawdzie wpojonej swoim zawodnikom przez trenera Tatrai, że lot piłki jest szybszy od najszybszego rajdu. Zamiast tysięcy podań w bok i do tyłu, chorzowianie dokładnie adresowali piłki i szybko zmieniali pozycje. Pierwszy kontratak nastąpił już w 4 minucie. Po powstrzymaniu impetu górników, Eugeniusz Faber otrzymał długą, krzyżową piłkę, minął bez trudu Stefana Florenskiego, po czym wszedł na pole karne zabrzan. Bramkarz Górnika, Hubert Kostka opuścił przedwcześnie posterunek, próbując ratować sytuację wybiegiem. Była to fatalna decyzja. Faber wykonał bowiem szybki zwód i ze stoickim spokojem posłał piłkę do siatki. Odpowiedź zabrzan polegała na przyspieszeniu gry w środku boiska. Nie dawało to jednak żadnych efektów poza optyczną przewagą.

Druga połowa nie przyniosła istotniejszych zmian w obrazie gry. Groźniejsze tylko niż przed przerwą stały się kontrataki chorzowian. Wreszcie w 57 minucie Roman Kasprzyk przejął w strefie pola karnego dośrodkowanie Kazimierza Poloka i choć znajdował się w trudnej pozycji posłał piłkę w dolny róg bramki obok zaskoczonego takim obrotem sprawy Kostki. Z kolei w 80 minucie Eugeniusz Lerch nie dał żadnej szansy Hubertowi Kostce, gdy w centrum pola karnego otrzymał podanie od Eugeniusza Fabera. Precyzyjnie strzelona piłka wylądowała w górnym rogu siatki. Ruch wygrał 3:0.

W zespole zwycięzców trudno kogoś wyróżniać. Cała drużyna uczciwie pracowała na sukces od pierwszej do ostatniej minuty. Miał jednak Ruch i wielkie indywidualności. Trzy pierwszoplanowe postacie – to z całą pewnością Eugeniusz Faber, Antoni Nieroba i Roman Kasprzyk. W Górniku najlepszym graczem był Joachim Czok. Rozegrał całe spotkanie na dobrym poziomie. Był dobrym prawoskrzydłowym i niezłym pomocnikiem. Reszta bez rewelacji. Warto jednak odnotować debiut 17-letniego Włodzimierza Lubańskiego. W 29 minucie otrzymał pierwsze podanie i popisał się efektownym strzałem w słupek. Później zniknął aż do 84 minuty, w której strzelił dla odmiany w poprzeczkę. Trochę mało jak na nadzieje z nim związane. Trzeba jednak pamiętać, że było to wyjątkowe trudne spotkanie, a w drugiej części meczu trener Cebula przesunął go na prawą pomoc w miejsce Joachima Czoka.

Spotkanie to przełamało swoistą niemożność zwycięstw Ruchu na stadionie Górnika. Jednak tylko w pucharze, bo na ligową wygraną niebieskich w Zabrzu trzeba było czekać zdecydowanie dłużej...

W finale Pucharu Polski, rozegranym na Stadionie Śląskim 1 maja 1963, Ruch zmierzył się z Zagłębiem Sosnowiec i uległ mu... 0:2 (0:1).