Górnik Zabrze w WDŚ

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj

Poniższy artykuł przedstawia historię Górnika ze szczególnym uwzględnieniem okresu od powstania Górnika do pierwszego meczu derbowego z Ruchem Chorzów (lata 1948 -1950). Kolejne lata scharakteryzowane zostały w sposób ogólny z jednoczesnym położeniem dużego nacisku na opis aspektów organizacyjnych i sukcesów międzynarodowych, które nie zostały omówione w kontekście meczów derbowych. Zarys historii klubu zostanie poprzedzony krótkim wstępem dotyczącym dziejów piłki nożnej w Zabrzu.

Trudno precyzyjnie odpowiedzieć na pytanie, kiedy w Zabrzu powstał pierwszy klub piłkarski. Pewne jest tylko to, że już w pierwszej dekadzie XX wieku działało ich kilka, m.in. SC Zabrze, SV Deichsel, Borussia i Victoria, oba w Zaborzu. Najbardziej znana i ceniona była Borussia, która 23 sierpnia 1909 roku przekształciła się w SC Preussen 1910. I wojna światowa zahamowała na kilka lat dynamiczny rozwój drużyny z Zaborza, ale klub szybko się odrodził i w 1922 roku zdobył ostatni przed podziałem Górnego Śląska tytuł niemieckiego mistrza regionu. Dwa lata wcześniej powstało Towarzystwo Sportowe Wesołość Zabrze, później Hart Zabrze i Strzała w dzielnicy Dorota. Kiedy po podziale Śląska, Zabrze pozostało po stronie niemieckiej, kluby te jednak rozwiązano. Tylko Preussen działało nadal. W sezonie 1927/28 zostało po raz pierwszy mistrzem niemieckiej części Śląska, a w swym składzie miało kilku reprezentantów regionu (m.in. Erich Kampa). Zmiana pokoleniowa w latach 30. nie wpłynęła dobrze na wyniki Preussen Hindenburg, jak pisano wtedy w prasie. Kilku piłkarzy, jak Adolf Obstoj czy Florian Bismor byli jednak cenionymi graczami w całych Niemczech. Warto wspomnieć o tym, że w 1932 roku po raz pierwszy w Zabrzu wystąpił Ruch Hajduki Wielkie. Niebiescy wygrali 2:1. Wybuch II wojny światowej w zasadzie nic nie zmienił, rozgrywki toczyły się nadal, ale z biegiem czasu coraz więcej piłkarzy powoływano do wojska, a w ich miejsce pojawiali się młodsi koledzy, np. Antoni Franosz, późniejszy piłkarz Górnika. Po wejściu Armii Czerwonej, w styczniu 1945 roku, drużynę rozwiązano. Drugim ważnym klubem sprzed 1945 roku był SV Deichsel, założony w 1909 roku przy fabryce produkującej druty i liny. W 1933 roku stał się klubem miejskim, a jego nazwę przekształcono na Hindenburg 09. Rok później awansował do śląskiej ekstraklasy, tzw. „gau-ligi”. Klub nie miał własnego boiska, rozgrywał mecze na jednej z bocznych płyt późniejszego stadionu Górnika. Do gwiazd drużyny należeli Werner Harden i Friedrich Laband, którzy zrobili po wojnie wspaniałe kariery w klubach niemieckich. Trzecim znaczącym klubem był natomiast założony w 1920 roku w Mikulczycach, Sportfreunde. Najlepsze czasy dla tego zespołu to druga połowa lat 30. – w 1938 roku zespół awansował bowiem do „gau-ligi”. Asami drużyny byli Hubert Renk, Józef Lukoschek i Gerhard Nowara, reprezentanci Śląska.

W międzywojennym Zabrzu zainteresowanie piłką było bardzo duże, dlatego budowa miejskiego, dużego stadionu była dla władz gminnych sprawą o pierwszoplanowym znaczeniu. Informację o planowanej inwestycji podano na konferencji prasowej w urzędzie miejskim w marcu 1933 roku. W siedemnaście miesięcy powstało boisko główne, z płytą o wymiarach 70 x 105 metrów, okolone pięciotorową bieżnią, dwa boiska treningowe i korty tenisowe. Siedmiostopniowa widownia mieściła 20 tysięcy osób. Uroczystego otwarcia dokonano 2 września 1934 roku. Z tej okazji przyjechał do Zabrza z Wrocławia Oberpresident Provinz-Schlesien, Helmut Brückner, który nadał stadionowi imię Adolfa Hitlera. 24 marca 1935 rozegrano pierwsze ważne zawody, zmierzyły się ze sobą reprezentacje polskiego i niemieckiego Śląska. Pojedynek zakończył się remisem 3:3 (1:1). Po wojnie stadion był własnością gminy, która wkrótce wydzierżawiła go nowo powstałemu KS Zabrze.

W 1945 roku niemiecka część Śląska trafiła administracyjnie do Opolszczyzny. Organizowanie życia sportowego było tam zdecydowanie trudniejsze niż na polskim Śląsku, dramatycznie przebiegała weryfikacja narodowościowa, a każdy działacz i piłkarz przed podpisaniem karty zgłoszenia do klubu musiał uzyskać zaświadczenie miejscowej komisji weryfikacyjnej. Gdy 14 października 1945 ze Śląskiego OZPN wyodrębniono podokręg opolski (od 8 września 1946 okręg), zrzeszonych w nim było 30 klubów. Pierwsze powojenne rozgrywki zainaugurowano tydzień później. Wśród zespołów, które walczyły o awans do klasy A Śląska Opolskiego były cztery drużyny, które w 1948 roku dały podwaliny narodzinom legendy Górnika. Pierwszą z nich był KS Zabrze, założony 1 maja 1945 roku przez przybyszy z krakowskiego, dawnych juniorów Wisły i Cracovii, na czele z Józefem Płonką. Miasto przekazało im w dzierżawę stadion miejski. W rozgrywkach o awans do klasy A w sezonie 1945/46 klub zajął ostatnie miejsce w swojej grupie. Wynikało to głównie z bardzo trudnej sytuacji finansowej. Dopiero, kiedy udało się uzyskać wsparcie Zabrzańskiego Zjednoczenia Przemysłu Węglowego sytuacja znacznie się poprawiła. Jedynym warunkiem pomocy była zmiana nazwy, tym samym w marcu 1946 roku powstał KS Zjednoczenie Zabrze. Początkowo klub nie odnosił większych sukcesów, dobre wyniki przyniósł dopiero rok 1948. Zjednoczenie dotarło do decydującej fazy turnieju trzech okręgów o Puchar „Sportu”, pokonując w ćwierćfinale faworyzowany chorzowski Ruch aż 3:1 (2:0). Był to drugi w dziejach niebieskich występ w Zabrzu, po piętnastu latach przerwy, pierwszy po wojnie, pierwszy w polskim Zabrzu i pierwszy przegrany. W rejestrze zmagań chorzowsko-zabrzańskich ma on ważne miejsce, jako druga i ostatnia gra Ruchu w tym mieście przed powstaniem Górnika. Ze Zjednoczenia wywodzili się m.in. Antoni Garus i Eryk Nowara, późniejsi wspaniali piłkarze biało-niebiesko-czerwonych. Drugim z zabrzańskich zespołów była powstała 20 kwietnia 1945 roku w dzielnicy Zaborze, Pogoń. Opierała się w głównej mierze na tradycji SC Preussen i jego przedwojennych asach: Fryderyku Buchcziku i Ginterze Pawelczyku. Pogonią opiekowała się nią kopalnia „Zabrze-Wschód”, dzięki czemu klub był jedną z najsilniejszych drużyn ówczesnej Opolszczyzny. W sezonie 1945/46 Pogoń awansowała do klasy A, gdzie powoli osiągała coraz to lepsze wyniki. Marzenia o awansie do powstałej właśnie 2. ligi przerwała likwidacja sekcji piłkarskiej klubu i włączenie do Górnika, w którym występowali później m.in. Antoni Franosz czy Józef Buchta. Trzecim klubem była założona 22 kwietnia 1945 roku, Concordia. W pierwszym roku gry zespół nie zakwalifikował się do klasy A Śląska Opolskiego. Concordia zaczęła się liczyć w piłkarstwie dopiero w 1947 roku. Przed wchłonięciem zespołu przez Górnik, zespół zajmował drugie miejsce na półmetku sezonu 1948/49. Po fuzji wielu piłkarzy Concordii odmówiło gry w Górniku, ostatecznie w podstawowej jedenastce występowało trzech piłkarzy rodem z tego klubu, bramkarz Ginter Procek, obrońca Henryk Zimmermann i pomocnik Józef Holesz. Czwarty i ostatnim klubem, na bazie którego powstał Górnik była Skra, założona jesienią 1945 roku przy kopalni „Zabrze-Zachód”. Klubowe boisko mieściło się przy kopalni, a było przystosowanym dla potrzeb piłkarskich dawnym stadionem lekkoatletycznym przedwojennego klubu Preussag Hindenburg. Piłkarsko Skra nie była w stanie walczyć z najlepszymi, nigdy nie awansowała do klasy A Śląska Opolskiego.

Pod koniec listopada 1948 roku katowicki „Sport” obwieścił swym czytelnikom, że Wydział Wychowania Fizycznego i Sportu Centralnych Związków Zawodowych Górników dąży do komasacji kilku istniejących w jednej miejscowości klubów górniczych. Zapowiadano, że pierwszy tego rodzaju klub powstanie w Zabrzu, z połączenia Pogoni Zabrze, Zjednoczenia, Concordii i Skry i będzie nosić nazwę Górniczy Zakładowy Klub Sportowy Górnik. Ostro rywalizujące w Zabrzu kluby stosunkowo łatwo było połączyć, istniały bowiem niewiele ponad trzy lata, więc nie zdołały się jeszcze zakorzenić w pełni w swym środowisku. Głównym inicjatorem tej fuzji był wielki sympatyk sportu, Julian Gajdzicki, który zorganizował spotkanie założycielskie nowego klubu, zdając sobie sprawę z ogromnego potencjału sportowego w Zabrzu. Inicjatywa ta była na rękę działaczom komunistycznym. To nie przypadek bowiem, że Górnik powstał 14 grudnia 1948 roku, w przeddzień tzw. kongresu zjednoczeniowego polskiej lewicy. Rozpoczynał się szczytowy okres stalinizmu, walki z tradycyjnymi wartościami oraz kultywującymi je instytucjami. Propagowano sport masowy, potępiano niektóre dyscypliny, np. tenis, jako typowo burżuazyjny, czy wreszcie likwidowano typowo mieszczańskie kluby i tworzono w ich miejsce nowe, przynajmniej jeśli chodzi o nazwę – towarzystwa sportowe, połączone organizacyjnie z różnymi gałęziami gospodarki. Nie wszystkim te idee przypadły jednak do gustu. Zebranie założycielskie nie było łatwe, działaczom czterech klubów daleko było do jednomyślności, ale nie mieli wyjścia. Górnik musiał powstać, a jako że jego patronem były kopalnie Zabrzańskiego Zjednoczenia Przemysłu Węglowego nie mógł przyjąć innej nazwy. Pierwszym prezesem został Filip Sieroń. Utworzono 12 sekcji sportowych. Prawdopodobnie jeszcze przed statutową rejestracją klubu, w 1949 roku GZKS przekształcił się w terenowe koło sportowe „Górnik”, na czele którego stanął dyrektor kopalni „Zabrze – Zachód”, Bernard Bugdoł.

Pierwszy mecz piłkarze z Zabrza rozegrali prawdopodobnie w styczniu, bądź lutym 1949 roku, przeciwko rezerwom Pogoni Zabrze, kolejny w Sośnicy z tamtejszym Orłem. Z kolei pierwszym odnotowanym przez prasę spotkaniem był towarzyski pojedynek z Szombierkami – 27 lutego 1949 zabrzanie przegrali u siebie 1:2 (1:1). Wiosną 1949 roku Górnik rozegrał natomiast swój pierwszy mecz międzynarodowy, z rywalem występującym jako Armia Radziecka (żołnierze sowieccy stacjonujący na Śląsku). Górnik przegrał 2:4 (1:2). Trenerem drużyny był w tym czasie Ginter Pawelczyk, niegdyś świetny zawodnik. Wkrótce zastąpił go jednak Teodor Meiser, a następnie Karol Luks. Do rozgrywek mistrzowskich tak zwanej „klasy wydzielonej” Górnik przystąpił wiosną 1949, mając zaliczone jesienne wyniki lidera, Pogoni Zabrze. Przed drugą kolejką zmieniono jednak regulamin rozgrywek (nic dziwnego w tych czasach), zlikwidowano grupę wydzieloną, tworząc z niej trzecią grupę klasy A – niby to samo, ale pod inną nazwę. Górnik wygrał swoją grupę i mógł walczyć o awans do 2. ligi. Zabrzanie musieli najpierw udowodnić swą wyższość nad triumfatorami pozostałych dwóch grup, a potem dodatkowo nad rezerwami bytomskiej Polonii, wyprzedzonymi w swej lidze. Zadanie pozornie łatwe, ale nie dla jedenastki skłóconej, zżeranej niezdrowymi ambicjami działaczy. Grupę złożoną z zabrzan, Górnika Mikulczyce, Polonii II Bytom i Stali Bobrka Bytom wygrała ta ostatnia. Przed kolejnym sezonem z klubu odeszło wielu piłkarzy. Drużynę trzeba było budować od nowa. Po raz kolejny nastąpiła również reorganizacja rozgrywek. Dwadzieścia dwa zespoły walczące w klasie A podzielono na dwie grupy. Zabrzanie wygrali swoją bez problemów, uporali się również z mistrzem drugiej, Odrą Opole. Rywalami zabrzan w walce o drugą ligę były takie zespoły, jak Granat Skarżysko, Radomiak, Gwardia Częstochowa oraz najgroźniejsza Concordia Knurów. Górnik zajął w grupie 2. miejsce i znów musiał odłożyć swe ambicje na kolejny sezon. Latem 1950 roku Górnik rozpoczął więc po raz trzeci walkę o awans. Po raz pierwszy z rywalami ze Śląska, a nie z Opolszczyzny. W związku ze zmianami administracyjnymi Bytom, Gliwice i Zabrze znalazły się bowiem w województwie katowickim. W rundzie jesiennej górnicy wzmocnieni takimi piłkarzami jak Manfred Fojcik, Karol Dominik i Ginter Gawlik, grali bez większych potknięć, zajmując na półmetku pierwsze miejsce.

Zupełnie niespodziewanie, zabrzanie znaleźli się wiosną 1951 roku w upragnionej 2. lidze. Górnicy notowali coraz lepsze występy, a w 1952 roku zadebiutowali w centralnych rozgrywkach Pucharu Polski, ulegając dopiero w 1/8 finału rezerwom Legii Warszawa 1:2 (1:1). Dwa lata później oficjalny patronat nad klubem przejęła Zabrzańska Fabryka Maszyn Górniczych, której oficjele objęli ster klubowych rządów. W tym czasie pojawiły się również pierwsze pomysły co do utworzenia reprezentacyjnego klubu górniczego. Początkowo ustalono, że zostanie nim stojący wówczas najwyżej w sportowej hierarchii, Górnik Radlin. Zatrudniono tam znakomitego fachowca, Augustyna Dziwisza oraz skierowano do gry trzech katowickich piłkarzy: Ewalda Wiśniowskiego, Edwarda Jankowskiego i Mariana Olejnika. Decyzja ta wywołała jednak falę protestów w klubie. Uznano więc, że skoro nie chcą mieć dobrego klubu w Radlinie, to zrobią go w Zabrzu. Dzięki protestowi radlinian, Górnik otrzymał więc szansę niesamowitego rozwoju. W 1955 roku, na spotkaniu przedstawicieli wszystkich zjednoczeń węglowych z Zabrza i Gliwic, ustalono, że drużynie należy stworzyć najlepsze warunki pracy oraz treningu. Był to sygnał, że Górnik już wkrótce może stać się sztandarowym klubem polskiego górnictwa. Z Radlina sprowadzono Wiśniowskiego, Jankowskiego, Olejnika oraz trenera Dziwisza. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Górnik już w 1955 roku awansował do ekstraklasy.

Rozmach, z jakim jedenastka z Zabrza przebijała się do elity, budził podziw. Rychło Górnik stał się nie tylko sportowym symbolem w najpopularniejszej dyscyplinie, ale najsurowszym rywalem dla ówczesnych potęg naszej piłki – Legii, Wisły, a nade wszystko Ruchu. Nie ma się jednak czemu dziwić. Polska była wtedy krajem zacofanym gospodarczo i technologicznie, węgiel pozostawał jednym z nielicznych artykułów eksportowych. Eksponowano więc tę gałąź przemysłu, a jednocześnie rolę jego sztandarowego klubu. W drużynie pojawiali się coraz to lepsi piłkarze, zatrudniani na fikcyjnych górniczych etatach, co wiązało się z naprawdę dużymi jak na ówczesne czasy pieniędzmi. Tym samym Górnik został, można powiedzieć, skazany na sukces. W pierwszych czterech latach gry w najwyższej klasie rozgrywkowej, klub dwukrotnie zdobył tytuł mistrzowski (sezony 1957 i 1959), a w 1958 roku zajął trzecie miejsce. Ernest Pol został ponadto w 1959 roku królem strzelców, a dwóch piłkarzy zadebiutowało w reprezentacji Polski, bramkarz Józef Machnik i Henryk Czech.

W międzyczasie zaszły dość znaczące i zaskakujące zmiany organizacyjne. Jesienią 1956 roku głównym patronem klubu została kopalnia „Pstrowski”, a na fotelu przewodniczącego koła pojawiał się dyrektor Wilhelm Kasperlik. Nie na długo. 14 maja 1957 roku w Zabrzu doszło bowiem do zebrania 16 założycieli Klubu Sportowego „Górnik”, a pierwszym prezesem wybrano inż. Eryka Porąbkę. Tydzień później Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Katowicach poinformowało, że wpisano do rejestru pod nr 1121 stowarzyszenie pod nazwą KS Górnik Zabrze. Dokument ten ujawnił, że powstały w 1948 roku klub nigdy nie zdążył zaistnieć. Nim zdołano wpisać „pierwszego” Górnika do rejestru, przekształcił się w terenowe koło sportowe. Klub o nazwie Górnik powstał więc oficjalnie dopiero w maju 1957. Jednocześnie w statucie zapisano, że barwami klubu są biały, czerwony i niebieski, a znaczek jest w kolorach własnych, w postaci młotków górniczych.

W latach 60. zabrzański „kombajn” fedrował z podziwu godną skutecznością. Górnicy ani razu nie zeszli poniżej medalowego miejsca w rozgrywkach ligowych, sześciokrotnie zdobywając prymat krajowy (sezony 1961, 1962/63, 1963/64, 1964/65, 1965/66, 1966/67). Szczególnie imponująca jest "złota seria" lat 1963-1967, kiedy Górnik ustanowił rekord ligi polskiej, zdobywając aż pięć tytułów pod rząd. Ponadto aż cztery razy sięgał po Puchar Polski (edycje 1964/65, 1967/68, 1968/69, 1969/70). Ernest Pol triumfował w 1961 roku w klasyfikacji strzelców, a od sezonu 1965/66 przez cztery kolejne lata najlepszym snajperem w Polsce był Włodzimierz Lubański. Piłkarzy światowego formatu, reprezentantów kraju nie sposób zliczyć, Roman Lentner, Ernest Pol, Ginter Gawlik, Stefan Florenski, Jan Kowalski, Włodzimierz Lubański, Stanisław Oślizło, Zygfryd Szołtysik... A to i tak nie wszyscy. Żadna inna drużyna w Polsce nie miała tak wyrównanych zawodników na każdej pozycji. Po prostu, to było dziesięciolecie Górnika.

Górnicy praktycznie rok w rok występowali również w oficjalnych europejskich rozgrywkach. Latem 1961 roku zadebiutowali w Pucharze Karla Rappana, a jesienią zagrali po raz pierwszy w Pucharze Europy Mistrzów Krajowych. Fakt, przegrali rywalizację już w pierwszej rundzie z jedną z najsilniejszych drużyn w Europie, Tottenhamem Hotspur (4:2 (3:0) i 1:8 (1:5)), ale gra była na tyle dobra, że w kolejnych latach można się było spodziewać wspaniałych sukcesów. Warto wspomnieć te najważniejsze. Pierwszy wielki występ miał miejsce latem 1963 roku. Górnicy awansowali do półfinału Interligi w USA. Wakacyjny turniej rozpoczęli od porażki z budapeszteńskim Ujpestem 0:1 (0:0). Potem było 0:0 z portugalską Belenenses, 5:1 (3:0) z hiszpańskim Realem Valladolid, 5:2 (3:0) ze szwedzkim IF Halsingborg, 3:2 (3:0) z austriackim Wiener SC i wreszcie 4:0 (3:0) z jugosłowiańskim Dinamo Zagrzeb. W półfinale przegrali z West Ham United w dwumeczu 1:1 (0:1) i 0:1 (0:1). Trzeba jednak zaznaczyć, że górnicy grali jak równy z równym i gdyby nie skandaliczne sędziowanie mogliby zajść jeszcze dalej. Przez kilka następnych lat górnicy zmagali się w PEMK, tocząc zacięte boje z takimi firmami jak Austria Wiedeń, praska Dukla i Sparta, LASK Linz czy Vorwärts Berlin. Pierwszy w historii polskiej piłki awans do ćwierćfinału Pucharu Mistrzów przyniósł natomiast sezon 1967/68. W pierwszej rundzie Górnik wyeliminował mistrza Szwecji Djurgårdens IF 3:0 (1:0) i 1:0 (1:0) – w drugiej – co było największą sensacją tej edycji pucharu – okazał się lepszy od rewelacyjnego Dynama Kijów, wygrywając w Kijowie 2:1 (1:1) i remisując w Chorzowie na Stadionie Śląskim 1:1 (1:1). Na górników czekała jednak jeszcze trudniejsza przeszkoda. W spotkaniu ćwierćfinałowym ich rywalem był bowiem angielski Manchester United. W pierwszym meczu w Manchesterze 2:0 (0:0) wygrali gospodarze, natomiast w rewanżu Górnik wygrał, ale tylko 1:0 (0:0). Później drużyna Manchesteru zdobyła Puchar Europy, a zespół Górnika Zabrze był jedynym, który wygrał z mistrzem Anglii w tej edycji rozgrywek.

W 1967 roku Zabrze odwiedził Charles de Gaulle, a słowa jakie wypowiedział szybko podchwyciły władze PRL. Kontynuacją „propagandowej ofensywy” było zielone światło dla Górnika. Prezesem powołano Eryka Wyrę, dyrektora departamentu kadr Ministerstwa Górnictwa i Energetyki, człowieka o wielkiej władzy. Zgodził się, bo dano mu wolną rękę w podejmowaniu najistotniejszych decyzji. Pod jego rządami z dnia na dzień ruszyła przebudowa zaplecza klubowego, powstał budynek klubowy, wybudowano halę, szatnie, sanitariaty, założono światło elektryczne i co najważniejsze, Górnik osiągnął największy sukces w historii futbolu klubowego, występując w finale Pucharu Europy Zdobywców Pucharów! W pierwszej rundzie zabrzanie pokonali Olympiakos Pireus. Na boisku rywala padł remis 2:2 (0:2), ale w rewanżu w Chorzowie górnicy rozgromili Greków aż 5:0 (1:0). W drugiej rundzie rywal był zdecydowanie trudniejszy. Niewielu było optymistów, ale na Stadionie Śląskim, słynne Rangers poległo 1:3 (0:2). Takim samym stosunkiem bramek zakończył się rewanż w Szkocji. Ćwierćfinał to rywalizacja z Lewskim Sofia. Bułgarzy byli trudnym rywalem. W Sofii faworyzowani gospodarze wygrali 3:2 (2:1), ale w rewanżu Górnik wygrał 2:1 (1:0). Cała Polska już wtedy przeżywała pucharową gorączkę, a kciuki za Polaków ściskali nawet kibice... Ruchu Chorzów. W półfinale górnicy trafili na AS Roma. We Włoszech padł remis 1:1 (0:1), w rewanżu na Stadionie Śląskim również było 1:1. Dogrywka i 2:2. Tym samym konieczne było rozegranie dodatkowego meczu. Baraż miał miejsce w Strasburgu. W regulaminowym czasie gry znów padł jednobramkowy remis. O awansie zadecydować miało więc losowanie. Kapitan drużyny, Stanisław Oślizło wybrał reszkę. Los okazał się łaskawy. Finał rozegrano 29 kwietnia 1970 roku na wiedeńskim stadionie w dzielnicy Prater. Rywalem zabrzan okazał się Manchester City. Mecz był do wygrania, ale po dziewięćdziesięciu minutach szczęśliwi byli tylko Anglicy.

Początek lat 70. był równie udany. W sezonach 1970/71 i 1971/72 górnicy zdobyli podwójny prymat, triumfując w mistrzostwach i Pucharze Polski. W 1972 roku Zygmunt Anczok, Jerzy Gorgoń, Hubert Kostka, Włodzimierz Lubański i Zygfryd Szołtysik zdobyli ponadto złoty medal Letnich Igrzysk Olimpijskich w Monachium. Jednocześnie już w rok po finale PEZP, zespół osiągnął kolejny duży sukces, dochodząc do ćwierćfinału tych rozgrywek. W pierwszej rundzie zabrzanie łatwo wyeliminowali duński Ålborg BK (1:0 (1:0) i 8:1 (3:1)), a następnie turecki Göztepe SK (1:0 (1:0) i 3:0 (3:0)). W ćwierćfinale los sprawił, że Górnik spotkał się z Manchesterem City. Rewanż za wiedeński finał znów wygrali Anglicy. Na Stadionie Śląskim zdecydowanie lepszy okazał się Górnik, strzelając rywalom dwie bramki. W rewanżu lepsi okazali się Anglicy i znów potrzebny był trzeci mecz. W Kopenhadze Manchester wygrał 3:1 (2:0). Wtedy wszyscy byli załamani, ale do dzisiaj są to jedne z najlepszych występów polskich zespołów na arenie europejskiej. Górnicy byli wówczas najlepszymi ambasadorami Polski, jeżdżąc po świecie zwyciężali okazale, a nawet jeśli nie odnosili zwycięstw, zawsze prezentowali się godnie i z klasą . Powoli wszystko zaczynało się jednak psuć. Piłkarze nie potrafili porozumieć się z prezesem Erykiem Wyrą. Jedni kończyli kariery, drudzy odchodzili, inni leczyli długotrwale kontuzje. Kończył się wielki Górnik. W 1973 roku, po szesnastu sezonach, gdy zespół zdobywał tytuł mistrza lub – w najgorszym razie... miejsce w trójce, na mecie sezonu był dopiero czwarty i nie było go w finale pucharu. Następcy wielkich mistrzów nie byli w stanie sprostać oczekiwaniom, tym bardziej, że sprowadzano zawodników z różnych stron Polski, zamiast tworzyć drużyny młodzieżowe z wychowanków czy piłkarzy okolicznych klubów. Działaczom jednak nadal wydawało się, że mają wielki zespół, dlatego spadek do 2. ligi w sezonie 1977/78 był szokiem dla wszystkich. Ten rok pobytu w niższej klasie rozgrywkowej był dla zawodników, działaczy, kibiców prawdziwą nauczką. Nagle zetknięto się ze smutną rzeczywistością. Już nie było najlepszych hoteli, wojaży po Europie czy Ameryce, do Zabrza nie przyjeżdżali światowej klasy piłkarze, ale zawodnicy Wisłoki, Motoru czy Starachowic. Na szczęście zespół szybko otrząsnął się po tak zimnym prysznicu i już rok później wrócił do 1. ligi.

W latach 80. Górnik nawiązał do swoich największych osiągnięć, zdobywając w latach 1985-1988 cztery kolejne tytuły mistrza kraju. Koronę króla strzelców zdobył ponadto Andrzej Zgutczyński (sezon 1985/86). W sezonie 1987/88 Górnik wygrał również swój jedyny Superpuchar Polski pokonując Lech Poznań 2:1 (1:0). Tadeusz Dolny, Ryszard Komornicki, Waldemar Matysik, Jan Urban i Andrzej Pałasz reprezentowali Polskę na Mistrzostwach Świata. Cała piątka w Meksyku w 1986, a Matysik i Pałasz również w 1982 w Hiszpanii. Tylko powrót na arenę pucharową nie był udany. Jesienią 1985 roku górnicy odpadli już w pierwszej rundzie, przegrywając oba spotkania z Bayernem Monachium (1:2 (1:1) i 1:4 (1:1). Podobnie było w kolejnym sezonie, zabrzanie również odpadli już w pierwszej rundzie, przegrywając w dwumeczu z Anderlechtem Bruksela (0:2 (0:2) i 1:1 (1:1)). Krok naprzód nastąpił w sezonie 1987/88. Zabrzanie wyeliminowali grecki Olympiakos Pireus (1:1 (1:1) i 2:1 (2:0)), nie dali jednak rady Glasgow Rangers (1:3 (0:3) i 1:1 (0:1)). Prawdziwy piłkarski hit miał miejsce rok później. Jesienią 1988 roku górnicy wyeliminowali luksemburski Jeunesse Esch (3:0 (2:0) i 4:1 (2:1)), by w kolejnej rundzie spotkać się z... wielkim Realem Madryt. W Chorzowie, na Stadionie Śląskim, Hiszpanie wygrali 1:0 (0:0), a w rewanżu na Estadio Santiago Bernabeu 3:2 (1:1). Zabrzanie odpadli, ale bramki Krzysztofa Barana i Piotra Jegora na boisku rywala do dziś wspomina się jako... stadiony świata. Podobnie jak dwumecz z Juventusem Turyn w ramach eliminacji Pucharu UEFA, który miał miejsce jesienią 1989. Zabrzanie nie mieli szans, przegrali dwukrotnie 0:1 (0:0) i 2:4 (1:4).

Kilka słów jeszcze o tym co działo się poza boiskiem. Gwałtowne przemiany, jakie burzyły struktury życia społecznego na początku lat osiemdziesiątych, nie ominęły sportu, zwłaszcza futbolu, a w górnictwie były one szczególne burzliwie. Ten resort okazał się równie silny jak do tej pory. Tak jak wcześniej wydawał się być twierdzą i opoką reżimu, tak teraz znalazł się na czele sił bezpardonowo zmierzających ku „nowemu”. Przejawiało się to w roszadach w kierownictwie przemysłu górniczego, solidarnościowa fala kruszyła układy partyjno-zawodowe, co rychło znalazło odzwierciedlenie w nominacjach na sportowych działkach. Górnik też zaznał tych zjawisk. Seria prezesur, wynikająca z przewodzenia zabrzańskiemu zjednoczeniu węglowemu znalazła kontynuację. Najwięcej do powiedzenia miał jednak szef Rady Patronackiej Górnika, Jan Szlachta, pełniący również w latach 1983-1984 funkcję prezesa. Dla Górnika zrobiłby wszystko, a z klubowej kasy nie wziął ani grosza. Był pasjonatem futbolu, rozumiał o co w tym sporcie „chodzi”. Na początku 1984 roku Szlachta wycofał się jednak z pierwszej linii. Właśnie wtedy, kiedy sukcesy miały dopiero nadejść. Zastąpił go Marian Polus, który pozostał na stanowisku aż do 1990 roku. Nie był on filantropem, ale wytrawnym menadżerem, który potrafił odnaleźć się w obowiązującym systemie. Wykorzystywał po prostu swoje możliwości, bo gdyby przemysł górniczy nie dawał pieniędzy na Górnik, dawałby na inny klub. Nie miał więc skrupułów. Przy wcale nie rewelacyjnych warunkach finansowych stworzył zespół europejskiej klasy. Ale już po trzecim tytule było widać, że potęga zabrzan szybko się skończy. I rzeczywiście, Górnik wkraczał w nową dekadę, w której niektórzy woleliby już tego klubu nie oglądać.

Nadszedł rok 1989, górnictwo i jego rola spadały na łeb, na szyję, z miesiąca na miesiąc, co musiało się odbić na sztandarowym klubie całej branży. Wprowadzenie gospodarki rynkowej skomplikowało sytuację klubu. Górnictwo musiało „zacisnąć pasa”, tym samym przestało finansować klub. Wiosną 1990 roku wszyscy piłkarze otrzymali ponadto wypowiedzenia z kopalń, gdzie do tej pory byli „zatrudnieni”. Tak naprawdę spokojnie można było zmienić nazwę klubu, bo Górnika z górnictwem już nic praktycznie nie łączyło. Chyba, że fatalna sytuacja. Jeszcze przez rok (1990-91), kiedy prezesem był dr Zygfryd Wawrzynek, prezes Okręgowej Izby Lekarskiej, można było mieć nadzieje, że uda się wyjść na prostą. Niestety prywatne wojny polityczne spowodowały jego usunięcie. Kolejni prezesi na Górniku chcieli przede wszystkim zarobić, obiecywali złote góry, jednocześnie doprowadzając go ogromnych długów. Za czasów „barwnego” Władysława Kozubala wyrzucono również wszelkie archiwalne, bezcenne dla historii klubu pamiątki. Ratowano się więc pieniędzmi uzyskanymi z transferów piłkarzy do zagranicznych klubów, Jana Urbana do hiszpańskiej Osasuny Pampeluna czy Józefa Wandzika do Panathinaikosu Ateny, w późniejszych latach Tomasza Wałdocha i Henryka Bałuszyńskiego do Vfl Bochum. Ale bieda i tak była przerażająca. Praktycznie przez całe dziesięciolecie, mówiło się o wielomiesięcznych zaległościach w wypłacaniu wynagrodzeń. Brakowało ludzi do rysowania linii na boisku, do ośnieżania śniegu. Czasami nie były nawet benzyny, aby drużyna mogła pojechać na mecz. Wszystkie sprzęty, klubowy autokar formalnie należał do kopalń czy zakładów górniczych. Nawet za używanie maszyny do pisania trzeba było płacić ryczałt kopalni „Makoszowy”. Sytuacja polepszyła się trochę w 1996 roku. Nowy prezes, Stanisław Płoskoń, obiecując wyjście Górnika z kryzysu, 6 września utworzył spółkę prawa handlowego, dzięki czemu powstał Górnik Zabrze SA, który nie miał zadłużeń, jakimi obciążony był KS Górnik Zabrze, choć wierzyciele nie bardzo chcieli się pogodzić z tą operacją. Przeciwko całej sytuacji buntowali się również kibice, oskarżając piłkarzy o sprzedawanie meczów, zarzucając działaczom nieefektywne zarządzanie. Do tego dochodzili jeszcze bandyci demolujący coraz częściej stadion, wszczynający burdy, za co koszty ponosił tylko i wyłącznie klub i jego wizerunek.

Początkowo, mimo tych wszystkich problemów, w sezonie 1990/91 górnicy zajęli 2. miejsce w lidze, dzięki czemu znów zagrali w europejskich pucharach, a konkretnie w Pucharze UEFA. Występ nie był jednak udany. Górnicy odpadli już w pierwszej rundzie, remisując w Niemczech 1:1 (0:0) z HSV Hamburg, a w Zabrzu przegrywając 0:3 (0:0). Mimo to piłkarze Górnika byli dostrzegani i doceniani, a trzech z nich: Ryszard Staniek, Tomasz Wałdoch i Dariusz Koseła znalazło się w srebrnej reprezentacji olimpijskiej na igrzyskach w Barcelonie w 1992 roku. Trzeba przyznać, że górnicy mieli wówczas dobrych zawodników, ale sytuacja finansowa i organizacyjna nie pozwalała na osiąganie sukcesów. Do dzisiaj w kuluarach mówi się, że zabrzanie przegrali tytuł mistrzowski w sezonie 1993/94 tylko dlatego, że Legia była lepiej przygotowana... finansowo do decydującego o prymacie meczu. Sędziowanie Sławomira Redzińskiego przeszło już do historii. Z perspektywy czasu 3. miejsce, które zajęli przez to górnicy, nie było złym rezultatem, umożliwiającym ponadto po raz ostatni jak dotąd zagrać w Pucharze UEFA. Pierwszym rywalem zabrzan był wielokrotny mistrz Irlandii, Shamrock Rovers. Górnicy dosłownie zmiażdżyli ich wygrywając 7:0 (2:0) i 1:0 (0:0). Kolejnym przeciwnikiem była Admira Wacker. W Wiedniu triumfowali rywale 5:2 (2:2), a w Zabrzu padł remis 1:1 (1:0). Górnicy odpadli z dalszych rozgrywek. Wtedy ostatecznie „skończył się” wielki Górnik lat 80. W krótkim czasie odeszli z klubu najlepsi piłkarze, a zespół walczył już głównie o utrzymanie. Warto jedynie przypomnieć, że latem 1995 roku miał miejsce ostatni jak dotąd występ Górnika na arenie międzynarodowej, w Pucharze Intertoto. Zespół rywalizował w grupie 1 z duńskim AGF, szwajcarskim FC Basel, niemieckim KSC oraz angielskim Sheffield Wednesday. Przegrał wszystkie cztery mecze.

Od początku nowego stulecia drużyna stała na krawędzi. Rok po roku kibice drżeli w obawie przed spadkiem i ogłoszeniem upadłości klubu. Co roku były te same problemy z otrzymaniem licencji na grę w ekstraklasie. Główną cechą charakterystyczną początkowego okresu są jednak ciągle zmiany: prezesów (którzy nawet nie starali się ukrywać, że ich głównym celem jest zrobienie na klubie dobrego interesu), zawodników (sprowadzano do Zabrza tabuny nieznanych piłkarzy z zagranicy, których chciano promować i z zyskiem sprzedawać) i właścicieli (firma Polind, później Marek Koźmiński). Niezmienne pozostawało tylko to, co na boisku. Bieganina i kopanina.

Ciężkie chwile przeżywano w Zabrzu w 2005 roku. Firma Polind, właściciel pakietu większościowego akcji Górnika znalazła się w stanie upadłości. Klub trafił w ręce Marka Płachetki, syndyka masy upadłościowej Polindu. Ten chcąc pozbyć się „problemu” wycenił klub i ogłosił przetarg. 4.111.296 złotych – tyle kosztował 14-krotny mistrz Polski. Chętnych, nawet „po przecenie” nie było. Na szczęście, w porę pomocną dłoń wyciągnęło miasto, udzielając Górnikowi pożyczki na najpilniejsze wydatki. W 2006 roku Zabrzańska Rada Miasta uchwaliła natomiast, że dofinansuje Miejski Ośrodek Sportu i Rekreakcji kwotą 1,5 mln zł, z kolei ten przeznaczy tę kwotę na podniesienie kapitału Górnika. W ten sposób gmina stała się faktycznym właścicielem klubu i ratowała go przed bankructwem. W tym samym roku, prezydentem miasta Zabrza została Małgorzata Mańka-Szulik, dzięki której na Roosevelta nastały lepsze czasy. Przygotowano plan ratunkowy i przekonano prawdziwego potentata finansowego – firmę ubezpieczeniową Allianz, aby wsparła finansowo Górnika, najpierw zostając sponsorem, a później właścicielem klubu. Klub w ciągu pięciu lat miał powrócić na szczyt. Tymczasem zamiast dołączyć do ligowych potentatów, w drugim roku „pod skrzydłami Allianzu” zanotował najgorszy od lat wynik sportowy, doświadczając w sezonie 2008/09 drugiego w historii spadku z najwyższej klasy rozgrywkowej. Na szczęście, degradacja trwała tylko rok, a po powrocie do ekstraklasy drużyna spisywała się na wyjątkowo dobrym poziomie. Tylko miasto znów musiało ratować klub przed upadkiem, przejmując pakiet większościowy akcji. Wyraźnie jednak widać, że dla Górnika nadchodzą lepsze czasy. Z końcem 2012 roku ma powstać nowy stadion, a nowym sponsorem klubu latem 2011 roku została Kompania Węglowa. Historia zatoczyła koło.